Wydrukuj tę stronę
14 grudzień 2011

Przygody podczas podróży miejską komunikacją

Dział: Felietony
Napisał 
Witajcie! Któż z nas nie miał różnorakich przygód związanych z poruszaniem się różnorakimi autobusami lub tramwajami. W tym jednak artykule pragnę skupić się na, nazwijmy to, fenomenie kultury siadania w autobusach ;] Iluż to z nas drży na samą myśl przed zajęciem wolnego miejsca w autobusie ;) Sam poruszając się tymże zacnym środkiem transportu jakim jest autobus miałem wiele przygód z można by powiedzieć specjalną warstwą społeczną jakim są autobusowe babcie. Oczywiście starszym ludziom należy się szacunek i pomoc – czego w najmniejszym stopniu nie neguję. Tyle, że to my (zdemoralizowana, kapitalistyczna, egoistyczna ba wręcz szatańska) młodzież często postrzegani jesteśmy jako oprawcy starszych ludzi – niemiłosierni kaci, którzy żywią się ich cierpieniem. My bezduszni uczniowie, wygodnie siedząc z kamiennym sercem obserwujemy ledwo stojące i dyszące, obładowane torbami babcie. Przedstawiani często jesteśmy w roli oprawców i barbarzyńców – ale czy tak jest naprawdę? Postaram się przedstawić ten problem z mojej perspektywy. Przeprowadzimy badanie konkretnego – mojego przypadku.

 

Z racji tego, że wpadłem na pomysł dalszej edukacji, w godzinach popołudniowych wracałem z uczelni do domu. Po spędzeniu kilku godzin na słuchaniu o przygodach sędziwego wykładowcy (powtarzanych chyba z 40 razy) miałem już kompletnie wszystkiego dość. Jak zawsze w celu dotarcia do domu skorzystałem z miejskiej komunikacji. Elegancko skasowałem bilet i widząc, że autobus jest niemalże pusty zasiadłem w średnio wygodnym krześle. Po kilku przystankach zaczęło przybywać ludzi. Laik nie zwrócił by na to uwagi, ale ja jako weteran miejskiej komunikacji wiem… Wiem, że wzrasta zagrożenie. Wiem, że coś się dzieje… Rozbieganymi oczami zaczynam nerwowo rozglądać się po autobusie. Nagłe moim oczom ukazała się parka autobusowych babć. Powoli się do mnie zbliżały – mimo, że było wiele miejsc wolnych one dalej wolnym posuwistym krokiem podążały w moim kierunku (niczym kostuchy przyodziane w czarne całuny w celu zakończenia mego żywota). Rodziło się w mojej głowie jedno zasadnicze pytanie – co dalej? W przeszłości byłem świadkiem podobnych wydarzeń. Niestety z takiej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Jeżeli ustąpimy miejsce to istnieje wysokie ryzyko, że babcia nie skorzysta i będzie stała lub siądzie obok (my wyjdziemy na tym dość nieciekawie). Jeżeli będziemy twardo siedzieć to narazimy się na wykład na temat paskudnej młodzieży i braku szacunku. Oczywiście nie wszystkie starsze osoby tak postępują – zdarzyło mi się spotkać naprawdę w porządku osoby, które nawet podziękowały za ustąpienie miejsca (lub się chociaż uśmiechnęły).


a w ten feralny dzień postanowiłem, że będę siedział – tak zostanę na swoim stanowisku. Owe babcie doszły do mnie i postanowiły użyć sygnału ostrzegawczego. Takowym sygnałem jest zazwyczaj kaszel lub chrząknięcia – sygnał został przeze mnie zignorowany. Grupa uderzeniowa przybrała inną technikę, która opierała się na wypuszczaniu z siebie różnych dziwnych odgłosów takich jak sapanie i dyszenie. Ja bezduszny młodzian też nie zwróciłem na to uwagi. W końcu rozpoczął się prawdziwy blitzkrieg. Niebo przysłoniły ciemne chmury i nagle otrzymałem uderzenie zarówno z lądu jak i powietrza. Atmosfera przesiąknięta była licznymi inwektywami skierowanymi w moim kierunku. Atak z lądu polegał na szturchaniem wielką torbą – nie mam pojęcia co w niej było, ale istnieje uzasadnione przypuszczenie, że była ona wyprodukowana w celu obronno - zaczepnym. Nie wytrzymałem i uległem. Pomyślicie, że naprawdę ze mnie jest cham i świnia. Młoda i zdrowa osoba powinna ustąpić. Ale ja również płaciłem za bilet i z jakiej racji inne osoby mają być uprzywilejowane? Ale ok należy ustąpić – rozumiem. Szkopuł w tym, że oprócz mnie i grupy uderzeniowej autobus był niemalże pusty. Sam wstałem, przeniosłem się metr dalej i usiadłem na innym (z wielu) pustym miejscu.

Pytam więc jaki w tym jest sens? Kto w takiej sytuacji ma niską kulturę osobistą? Czy faktycznie młodzież jest tak strasznie wychowana – i kto ich wychowywał?

Istnieje wiele pytań, które zostają bez odpowiedzi. Rozumiem należy być grzecznym, uprzejmym. Ustąpiłem jednego pięknego dnia miejsca w pełnym autobusie. Jak myślicie, z czym się spotkałem? Nie dość, że dziękuję nie uświadczysz, to miła pani w berecie na głowie powiedziała, że jestem bezczelny bo uważam ją za osobę w podeszłym wieku (no moją babcią być mogła).

Innym natomiast razem zauważyłem, że bycie kulturalnym należy rozpatrywać w kategoriach nie stanu ale raczej procesu. Podróż w cudownym, zatłoczonym autobusie i bliskość pewnej postawnej starszej pani. Mój poziom kultury był odwrotnie proporcjonalny do czasu i natężenia penetracji mojego kręgosłupa przez łokieć owej istoty. Grzecznie zwróciłem się do pani by zaprzestała badania stanu moich pleców. Miła pani, oczywiście oburzona, rozpoczęła kampanię przeciwko mojej osobie – kampania pt. jaka to zła jest dzisiejsza młodzież. Szczęściem dla mnie był fakt, że przystanek docelowy dla owej damy był bardzo blisko.

Tak się więc zastanawiam, komu tak naprawdę brakuje kultury osobistej…

Pozdrawiam artee.

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin