Wydrukuj tę stronę
23 sierpień 2012

O niej - esej

Dział: Sztuka
Napisane przez  vivamaja
„Ludzie są okrutni.” Napisała to zdanie wzdychając. I co dalej? -pytała samą siebie. Zbyt wiele zła działo się wokół niej. Nie myślała, że będzie miała szansę jakoś to zło z siebie zrzucić. Wielu mężczyzn już ją zraniło. Teraz ma żyć dniem dzisiejszym, nie patrzeć wstecz. Obiecała to sobie. Wtedy, kiedy stała na tym moście. Nikt inny nie mógłby jej zatrzymać. Ona jest panią swojego życia. Zrozumiała. Sama sobie zawdzięcza to, że siedzi teraz w tym pomalowanym na zielono pokoju i pisze to zdanie na klawiaturze swojego laptopa. Będzie musiała go spłacać, ale czuje, że jest jej. W końcu na tym komputerze napisała swoją nową historię, swoje nowe CV i swój nowy życiorys. To na tym urządzeniu przegląda stare zdjęcia i pisze swoje wiersze. Ten komputer jest częścią jej świata. Jest jej. I co dalej? Myślała i wyłączyła swoje elektroniczne okno na świat. Spotykała się z różnymi mężczyznami. Każdy ją w jakiś sposób zranił. Ludzie mówią, że zawsze są lepsze początki, że zawsze można zacząć jeszcze raz. Jednak ona dobrze wie, że żeby zacząć trzeba skończyć. Ale ona nie umie. Za dużo zła w jej życiu się zdarzyło. Ten skok miał pomóc jej zrzucić cały ból z barków. Nie skoczyła, a jeśli nie skoczyła, to nie zamknęła tamtego rozdziału w swoim życiu. Tak, jej życie jest jak książka. Nie raz się śmieje, że to komedio-dramat. Kiedy była w gimnazjum zastanawiała się jak można połączyć tak dwa, zupełnie sobie zaprzeczające gatunki. Na własnej skórze dowiedziała się, że można. Wiele razy wychodziła na idiotkę. Była samotną aktorką w kabarecie życia. To była jej własna komedia. Loża szyderców obserwowała z wypiekami na twarzy jej walkę o godny byt. W końcu zeszła ze sceny i udała się, by widowiskowo zakończyć teatr niespełnionych pragnień. W scenariuszu było napisane, że skoczy. Obrót zdarzeń. Jak wspaniałym scenarzystą jest Bóg. Nie skoczyła. Jednak nie było aplauzów i próśb o bis. Siedziała sama w gorącą noc na skraju mostu. Wszystko się mogło zmienić. Jeden ruch mógł zadecydować o jej życiu. Ona była niezależna. Nie pozwoliła by byle wiatr pchnął ją w tak lekkomyślny czyn.On był mężczyzną jej marzeń. Kolejnym w drodze do zagubionego szczęścia. Ona go kochała. On mówił, że też. Był zimny jak głaz, ale ona darzyła go uczuciem. Nie miała nikogo. Korzystała z każdej okazji, by wtulić się w jego silne ramię. Dowiedziała się jak wielką siłę ma ten mężczyzna w noc, kiedy spytała go o ich wspólne plany na przyszłość. Jak bardzo będzie tego żałować dowiedziała się na oddziale ratunkowym szpitala, gdzie obudziła się z krzykiem. To nie był zły sen. Pogruchotane kości były jej własnymi szczątkami. „Da się poskładać”, mówił lekarz. Ale to nie o to jej chodziło. Wyła z bólu. Tabletki przynoszone przez pielęgniarki nie dawały żadnej ulgi. To nie był ten ból. Mieli ją za parę dni wypisać ze szpitala. Ona umierała. Nie miała już nadziei, że kiedykolwiek będzie żyła bezpiecznie. Wychowała się w domu, gdzie normą był alkohol i awantury. On wydawał się taki inny, porządny, wrażliwy. Nie patrzyła na to, że ma ponad 50 lat, a ona ledwo skończyła studia. On miał być inny. Daleki od koszmarów splamionego krwią dzieciństwa. Miał jej dać schronienie i poczucie bezpieczeństwa, którego tak naprawdę nigdy nie miała. Był adwokatem z rodziny prawników. Rodzice już od początku wyścielili mu drogę do kariery. Ona była szarą, biedną myszką. Ich kolory nie mogły zaistnieć w jednej tęczy. Jednak rzuciła się na głęboką wodę. Znów. Byli nad wodą. Ona młodym ciałem w bikini. On biznesmen w koszuli. Była zasmarkanym dzieciakiem. Wtedy jeszcze myślała, że ludzie potrafią okazywać emocje. Elegant wydawał się być spełnieniem jej marzeń o księciu na białym koniu. Ona była księżniczką w wieży. Tym razem sama uciekła, ale policja mogła znów siłą zabrać ją do domu. On wydawał się być dobry. W końcu uciekli na białym koniu w stronę jego sypialni. Myślała, że jest już dorosła. Zamieszkali razem. Nie wiedziała czemu, ale policja nie pukała do ich drzwi. On mówił jej, że rodzice wiedzą o wszystkim. Ona myślała, że zaczęła nowe życie, że on będzie ją chronił. Miała być bezpieczna. Kiedy powiedziała, że chciałaby, żeby wzięli ślub on uderzył ją w twarz. Upadła na ziemię. Pełna rozczarowania, rozżalenia i zdziwienia. Uderzył ją później jeszcze kilka razy, ale ona już nic nie czuła. Obudziła się dopiero na oddziale. Nie chciała już o nim myśleć. Łykała tabletki. Liczyła, że uleczą też jej duszę. Jednak tak się nie stało. Każdy powód jest dobry, żeby udać się na most i skończyć swój marny żywot. Ona decydowała za siebie. Nie było jego. Była sama. W końcu wypuścili ją ze szpitala i mogła szybować niczym wolny ptak.   Wróciła wspomnieniami jeszcze do tamtych chwil, gdy jako mała dziewczynka chodziła nad staw, by zamoczyć swoje małe nóżki w letniej wodzie. Nie świadoma tego, że za kilka lat będzie chciała się tam zanurzyć cała i nie będzie pragnęła złapać odrobiny tchu. Dobrze wiedziała, że nie umie pływać. Była taką małą, beztroską dziewczynką w długich warkoczach. Tylko oczy miała jakieś smutne. Nikt tego nigdy nie dostrzegł. Może dlatego, że bała się ludziom spojrzeć w twarz. Wiedziała ile wokół jest zła. I była już na moście. Prześledziła wzrokiem cały pejzaż. Była jak tamta mała dziewczynka, która niemal nie utopiła swych pięknych warkoczy w brudnym stawie. Tym razem miało się udać. Wyciągnęła prawą, a później lewą nogę. Już czuła ten wiatr. Pamiętała dobrze ten dzień, kiedy całe miasteczko, zamiast cieszyć się, że jest jeszcze z nimi, zaczęło wołać, że jest nienormalna. Ona jest niezależna. Już dawno powiedziała sobie, że nikt nie będzie jej mówił jak żyć. Teraz siedziała na krawędzi. Nie bała się, że umrze. Jedyną rzeczą, która ją martwiła było to, że swej decyzji jest tak bardzo pewna. Oddychała ciężko. Coś mówiło jej, że wcale nie będzie dobre to, co zrobi. Ale ona wie jak oddzielić dobro od zła. Zbyt wiele zła działo się w ciągu jej życia. Aż w końcu pomyślała, że ona jest temu winna. Zdecydowała się bez wahania. To miało stać się tej nocy. Bo dziś księżyc był tak wysoko jak nigdy. Ta cała sceneria dodawała sytuacji romantyzmu.Jednak siedzi tu przy biurku, nad którym stare plakaty powoli przestają czuć klej, którym ktoś kiedyś przykleił je do ścian. Wspominając tamtą noc dziwnie się uśmiecha. Gładzi swoje włosy. Zaczyna się nimi bawić. Jest w innej chwili. Wspomina odległy czas. Ona żyje. Jednak się nie poddała. Nie zawsze jest lekko, ale ona się stara być jedną z tych ułożonych panien z dobrego domu. Ona dobrze wie, że nie będzie jedną z tych uczesanych panienek. Nie chce być. Wyciągnęła nogi, a jej włosy już zaczął porywać wiatr. Siedziała tak już jakiś czas. Czas nie miał dla niej znaczenia. Przecież za chwile wcale nie miało go być. Nie miało być jej. Rzeczywistość miała się skończyć. Za dużo mężczyzn ją skrzywdziło. Chciała uniknąć kolejnego ciosu od życia. Nagle wstała. Lekko, a jednak gwałtownie. Niezwykle szybko. Zmieniła koncepcję. Zamiast ześlizgnąć się do wody, ona postanowiła skoczyć do niej z rozbiegu. Tak, jak za czasów, kiedy poznała jego. Woda była dla niej niezwykłą rzeczą. Wokół wody wiele zdarzeń miało miejsce. Nie wierzyła biblii, w której napisane jest, że człowiek jest prochem. Ona była rybą. Miała skoczyć do wody. Jej płetwy miały odmówić posłuszeństwa. Odmówiła skoku. Biegła oświetloną alejką. Ludzie wokół, często pijani śmiali się z niej. Mijała przechodniów nie zważając na ich uwagi. Była teraz sobą. Pośród nocy biegła alejkami. Była lekka jak nigdy. Sama nie wie, czemu nie wskoczyła do tej wody. Nie zwracała uwagi na samochody, które trąbiły. Niektórzy chcieli wychodzić z samochodów, ale zawrócili. Nie chcieli być świadkami jej tragedii.   Wróciła do swojego mieszkania. Wyłączyła gaz. Wyrzuciła wszystkie paczki lekarstw na lewą receptę. Nie chciała już rozpamiętywać przeszłości. Całe życie było przed nią. Nie chciała zapomnieć. Chciała żyć. Chciała oddychać świeżym powietrzem co dnia. Nie oddała swojego życia nikomu innemu. Ona sama powiedziała sobie, że zejdzie z tego mostu. Jest taka niezależna.„Ludzie są okrutni”. Napisała ostatnie zdanie i zamknęła laptopa. Nie chciała żeby ktoś kiedykolwiek jeszcze ją skrzywdził. Zbyt wielu mężczyzn namieszało w jej życiu. „Da się poskładać”. Czemu wcześniej nie zastanawiała się nad tym, jak te słowa mogą zmienić jej podejście do sprawy. Nie chce już być tą zasmarkaną, naiwną gówniarą w bikini. Jest kobietą. Dopiero co skończyła studia. Ma za sobą dwie nieudane próby samobójcze. Rozbitą rodzinę. Związek bez uczucia.Ma za sobą dwie próby. Występ trawa dalej. Loża szyderców zebrała się, by z wypiekami oglądać jej zmagania z życiem. Jej życie jest jak książka. Ona jest niezależna. Napisze tekst pełny zwrotów akcji i wzruszeń szczęścia. Będzie to piękna sztuka. Krytycy oniemieli wstaną okryci swoimi jedwabnymi garniturami z miejsc . Zamilkną, bo nie będą znali słów by opisać swoje odczucia. A ona uśmiechnie się i zbiegnie ze sceny. Komedio-dramat na deskach teatru życia. Zrzuciła cały ból ze swych barków. Świetlista łza spłynęła po jej szczupłej twarzy. Woda ma takie wielkie znaczenie w jej życiu. Oczyściła się. Poskładała. Sama.  Maja Przybylska

Podsumowanie artykułu

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin