Wydrukuj tę stronę
12 listopad 2013

A jednak da się być człowiekiem!

Dział: Felietony
Napisał 
Swego czasu napisałem  artykuł dotyczący urzędników. Był on stworzony w oparciu o własne obserwacje oraz doświadczenia. Procedura starania się o dotację zweryfikowała część z przedstawionych w artykule informacji. Uczciwość i rzetelność nakazuje mi wskazanie drugiej twarzy bezdusznych urzędów.


Urzędnik to zło!

Kolejki, kolejki i jeszcze raz kolejki – czyli to, co tygrysy lubią najbardziej. Zapewne każdy musiał „coś” załatwić w urzędzie. Czasami, aby otrzymać jeden świstek papieru musimy poświęcić pół dnia. Wiele słychać także o bezduszności oraz krótkowzroczności pracowników tychże instytucji. Sam miałem wątpliwą przyjemność zapoznania się z „ciemną stroną mocy” biurokracji. „Nie ma druczka A”, „brak wypisanej linijki c89”, „ale kolor długopisu nie odpowiada normie ISO 9003” itd.

 

Życie ciągle zaskakuje…

Proces ubiegania się o dotację inwestycyjną powtórnie zetknął mnie z pracownikami urzędów – wielu urzędów. Był, a raczej w dalszym ciągu jest, to proces bardzo męczący. Za kilkoma papierkami trzeba się wystać sporo czasu. Nie wspomnę już o tych wszystkich formularzach i druczkach… Jednak tym razem doznałem szoku. Spotkane panie nie dość, iż były bardzo przyjacielsko nastawione, to z własnej inicjatywy zmodernizowały kilka przepisów.

 

Przyjazny Urząd Skarbowy?

Pierwsza z kobiet pracowała w sławetnym Urzędzie Skarbowym. Potrzebowałem „na gwałt” potwierdzenie nadania numeru NIP. Procedura wygląda tak, iż takowy świstek jest wysyłany pocztą - wiadomo jak to z nią wygląda. Pani zapytała się o moje dane i po 5 minutach miałem wszystko załatwione – byłem w ciężkim szoku. Szok był tym bardziej wielki, gdyż w kolejce czekałem około 20 sekund – tyle zajęło mi przejście od automatu do pracownika.

ZUS – ałć!

Kolejna pani pracowała w ZUS-ie. Tutaj bez kolejki się nie obyło. Błąd wynikający z wypisania formularza również był nieodzowny. Jednak podczas drugiego podejścia, okazało się, iż owy formularz znowu ma jakiś tam błąd. Na szczęście pani pokreśliła coś na formularzu i czary mary już wszystko załatwione!

 


REGON?

Sprawa z nadaniem numeru REGON również wymagała urzędowej gimnastyki – szczególnie jak gonią terminy. Zlokalizowałem Urząd Statystyczny i miła, starsza pani poinformowała mnie, iż zmieniły się przepisy i oni już tego nie wydają… Jednak dała mi numer telefonu i kazała dzwonić, gdyż mogą wejść do jakiejś innej bazy danych i go szybciej wyciągnąć – udało się!

 

No i PUP

PUP był spacerkiem. Nie musiałem w nim załatwiać żadnych skomplikowanych spraw. Jednak pomimo faktu założenia działalności, pani była zdziwiona, iż nie chce skorzystać z usług PUP. Magiczny komputer wskazywał, iż nic nie działałem i nie mam działalności. Dopiero po chwili udało się nam dojść do porozumienia – w sympatycznej atmosferze.

 

To jak z tymi urzędami jest?

Nasuwa się pytanie – co z tymi urzędami? Jak to jest, iż raz spotykamy się z CZŁOWIEKIEM a raz z urzędniczą maszyną? Jak to jest, iż niektóre sprawy można załatwić od ręki w przyjaznej atmosferze – bez informacji typu „jak to możliwe, iż nie zna pan regulaminu, statutu” czy czegoś tam jeszcze i setki grymasów bólu. Wychodzi na to, iż urząd sam w sobie nie jest ani zły, ani dobry. Ludzka natura jednak lubi próżność, lenistwo i wywyższanie. O wiele łatwiej jest powiedzieć: „nie”. Bo po co wysilać mózgownicę i odrywać tyłek od wygodnego siedzenia?
Naprawdę ostatnie wizyty w urzędach udowodniły, iż życie mogłoby być naprawdę piękniejsze, gdyby ludzie zachowywali się jak LUDZIE, a nie maszyny…

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin