27 listopad 2012

Warszawa: Pałac w deszczu,krakowskie w słońcu

Dział: Felietony
Napisane przez  karolina.witoj
Do Warszawy nie udaję się w interesach. Raczej w odwiedziny. Moje ciotki prowadzają mnie wówczas w różne ładne miejsca i przekonują, że w stolicy jest gdzie spacerować. Rzeczywiście jest. Bardziej niż w ciasnym Krakowie. W Warszawie lubię rozległe parki coraz lepiej zadbane. W ogóle jest tu więcej miejsca – place, ulice, wszystko jest szersze i dłuższe jakby skrojone na większych ludzi. Najbardziej lubię Łazienki, zwłaszcza latem, kiedy można posłuchać muzyki Chopina na świeżym powietrzu i karmić wiewiórki ziarenkami kupionymi przed wejściem do parku. (Uwaga! Nie rzucać wiewiórkom innego pożywienia, bo może im zaszkodzić.)

 

Lubię też przechadzki Krakowskim Przedmieściem. Mam wówczas wrażenie, że dzieje się tam więcej niż w jakimkolwiek innym miejscu w kraju. No i pewnie się dzieje, w końcu stolica. Tu koncercik, tam wystawa, a tam panelek dyskusyjny. Ludzi dużo, każdy gdzieś, po coś idzie. I przewiew. W odróżnieniu od mojego Krakowa przewiew jest tu duży. Przewiew – metaforycznie i dosłownie. Duże miasto, po prostu. Lubię tu czasem być. Chodzić i patrzeć. Nie za często, tylko czasem w odwiedziny, turystycznie. Naćpam się tymi wielkomiejskimi wrażeniami, frykasami i wystarcza na jakiś czas.

Nie zawsze jednak jest lato, słoneczna pogoda i wiaterek w odpowiednim stężeniu, żeby się przyjemnie spacerowało. Czasem w Warszawie po prostu leje. Tak mi się kiedyś przydarzyło. Przyjeżdżam do Warszawy, a tu leje. Padam ciotce w ramiona. Co dalej…

Rozumiem, że Pałac Kultury i Nauki nie zachwyca – ani ładny, ani przytulny, no i ta nieszczęsna historia z „podarunkiem od przyjaciół”. Nie dziwię się, że z uwagi na tę historię niejeden warszawiak wywaliłby Pałac ten w kosmos – jak Majkę i Łajkę, ale bez możliwości powrotu. Rozumiem. Mnie też się nie podoba, że nad stolicą góruje ten darowany pałac, któremu ani w zęby zaglądać, ani wdzięcznie podziękować. Nie można jednak odmówić budynkowi pewnych praktycznych zalet. Zwłaszcza turyści mogą z niego korzystać tak jak ja korzystałam, kiedy byłam młodsza i nie znałam Warszawy, jednak ciągle chciałam zwiedzać stolicę samodzielnie. Ciotki nie mogły za mną nadążyć i kiedy wychodziłam z ich gościnnych mieszkań przykazywały mi uważać, aby mieć „Pałac po prawej, albo po lewej rączce”, albo „kierować się na wprost Pałacu”. W każdym razie stercząca nad miastem iglica nie raz pomogła mi dotrzeć do punktu, w którym pragnęłam się znaleźć, lub wrócić do domu przed nocą. Inną zaletą Pałacu jest fakt, że budynek jest niezwykle pakowny. Gdyby go tak rozwalić spełniając marzenie niektórych, gdzie zmieściłyby się wszystkie instytucje mające tam obecnie siedzibę? Sale konferencyjne, sale wystawowe, sale koncertowe, sale teatralne, różne, różne sale. To jest wielki budynek! Codziennie tętni tu życie jak w osobnym mieście. Są tu kina, teatry, kluby sportowe, wyższe uczelnie, instytucje naukowe. Ilu tu ludzi codziennie pracuje? Albo ilu przychodzi się rekreować? Tworzyć hobbystycznie? Tworzyć zawodowo? Pojeździć sobie windą tam i z powrotem? Ooo, windą to można tu wysoko zajechać! Na trzydzieste piętro! Tam taras widokowy. Oj można tu spędzić kawałek deszczowego dnia przyglądając się panoramie Warszawy.


Kiedyś przyprowadziła mnie tu jedna z cioć, przywiozła windą. Pamiętam, że wpatrywałam się w sklepienie Sali Gotyckiej – tej najwyższej i wyobrażałam sobie, że właśnie zaproszono mnie tu na bankiet. To było dawno. Obecnie, kiedy jestem w Warszawie i pada deszcz zdarza mi się zwiedzać miasto w mieście – Pałac Kultury i Nauki. Świetnie się tu gra „w gonić”. Wymyśliliśmy tę prostą w sumie zabawę z kolegami poznanymi w hostelu (jednym z tych, które można znaleźć w serwisie – moim ulubionym noclegowym serwisie – HostelsClub, bo nie zawsze nocuję u cioci). Specyfika gry „w gonić” w Pałacu polega na tym, że można się ślizgać, bo powierzchnie są dobrze wypolerowane, ale trzeba uważać, żeby na tych powierzchniach nie wywinąć orła. Naprawdę polecam tę zabawę w grupie powyżej pięciu osób. W hostelach zawsze znajdzie się kilka chętnych osób bez sztywno ustalonego planu zwiedzania miasta. Te osoby zapraszamy do zabawy. Jest bosko tak sunąć po posadzkach największego stołecznego budynku.

W Warszawie czasem pada, ale w Pałacu Kultury i Nauki ponura aura nas nie dosięgnie. I tu zacznijmy poznawanie miasta. A na Krakowskie Przedmieście wyjdźmy w blasku słońca.

Karolina Witoj

Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !

Aktualności

Ciekawe filmy

Nauka i rozwój

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin