Wydrukuj tę stronę
18 sierpień 2012

W kolejce - reportaż

Dział: Sztuka
Napisane przez  vivamaja
W kolejce Mogło mnie tu nie być. Mogłam poczytać książkę, obejrzeć telewizję, wyjść z psem, upiec ciasto, posłuchać dobrej muzyki, przejrzeć stare zdjęcia, posprzątać zapomniane półki, pomóc rodzinie w zakupach, zająć się wszelkimi zadaniami, jakie mi przydzielono. Jednak jestem tu. Ty jesteś tu także. Czekasz. Wokół inni ludzie. Łączy nas jeden cel. Parę nieszczęsnych godzin. Parę niepożytecznych chwil. Parę myśli nad własnym losem. Zmarnowany dzień.

 

Ta historia zaczyna się na progu przychodni. Zawsze tak samo. Nieważne w jakim miejscu jestem. Czy to na osiedlu czy w przychodni zwanej specjalistyczną.

Wstęp, czyli dziś

Po wejściu do budynku i przeszuraniu nogami po starej wycieraczce udaję się do rejestracji. Dziś moja pani doktor przyjmuje w pokoju 108. Udaję się więc na pierwsze piętro przychodni. Pełno ludzi. Historia nabiera tempa. Po odnalezieniu odpowiedniego numeru patrzę na czekających. Teraz czas żebym coś powiedziała. „Kto ostatni?”. Kobieta o kolorze włosów kiedyś będących blond odpowiada krótko i konkretnie „ja”. Uśmiecham się serdecznie i siadam na zielonym krzesełku przygotowanym dla pacjentów. Kobieta nie odwzajemniła uśmiechu. Cisza. Szuranie butami. Cisza. Wzdychanie. Przychodzi kolejna osoba. Nie zaskoczyła mnie pytaniem. „Kto ostatni?”. „Ja”, powiedziałam swoją kwestię. Po wejściu następnego pacjenta znów słyszę pytanie, potem prosta odpowiedź. I dalej siedzimy w ciszy. Następuje punkt kulminacyjny. Przychodzi lekarz. Jest godzina 10:07. Pani doktor stoi na schodach i rozmawia przez telefon, kończy rozmowę i mija nas, siedzących na zielonych krzesełkach. Ważny moment dla każdego pacjenta. Lekarz już jest! Pada pytanie, które przerywa wspólne milczenie: „Ile osób jeszcze?”. Nagle wszyscy rozglądają się wokół. Jedni z ukrywanym zainteresowaniem, inni pełni zapału, by zacząć komentować sytuację. To widać po ludziach. Padła odpowiedź. Westchnienie. Głośne i nieme. Kilkoro starszych ludzi rzuca w swoją stronę krótkie komentarze. „Zamiast przyjść od razu rozmawiała przez telefon!”, „Czekam tu już od wpół do!”, „Ja chcę tylko przyjść po wynik!”. Większość nie wypowiada się. Miała zapłonąć dyskusja, jednak zgasła iskierka. Znów nastała cisza. Lekarz zaczął przyjmować. Nie ma o czym dyskutować. Nie dziś. Wszyscy z powagą czekają na swoją kolej. Cisza. Znów nastała cisza. Dobra historia, chociaż ta z dnia dzisiejszego była spokojna. Wychodzę od lekarza, żegnam się grzecznie z siedzącymi na zielonych krzesełkach. Czasem odpowiada mi chór głosów, czasem jedna osoba. Schodzę na dół po krętych schodach, umawiam się na kolejną wizytę, na kolejny film o prawdziwych ludziach. Mój własny kończy się dziś happy endem. Otwieram drzwi przychodni i wychodzę na świeże powietrze. Czuję wolność. Historia kończy się tak jak zawsze.

Scenografia

Jest element, który zaskakuje. Z pewnością to nie zmiana dekoracji, nie oświetlenie. Aktorzy. Słabo opłacani, ale wytrenowani do swojej roli. Pełni zaangażowania albo zrezygnowani. Nie wiadomo czego się można po nich spodziewać. Tak pięknie umieją pokazać skrajne emocje albo nie pokazywać ich wcale. Otwierają lub niewiarygodnie zamykają się w sobie. Aktorzy. Najprawdziwsi na świecie, bo nie nauczeni, by odgrywać role. Spontaniczni w zachowaniach i nieprzewidywalni w ocenach. Aktorzy z teatru życia.


 

Retrospekcja

Poznaliśmy się już. Siedzimy od paru godzin na kilku ławkach szarego korytarza. Znane już twarze. Siedzimy od paru godzin razem. Celem jeden pokój. Jedyne białe drzwi. Na drzwiach napis: „gabinet lekarski”. Jesteśmy jednością. Wykonujemy takie same gesty. Patrzymy na zegarek. Ziewamy. Przekładamy nogę na nogę. Szuramy butami. Czytamy po raz kolejny z „ciekawością” swoją kartę zdrowia. Wspólnie stracony czas. Tyle myśli kłębi się w głowie. Jednak jeden cel przed nami. Białe drzwi. Wpatrzone oczy nasze wspólnie w jeden punkt. Nawet eleganckie damy tracą cierpliwość. Po długich chwilach milczenia wybucha bomba krytyki i rozczarowania nad losem pacjenta. A to, że chora służba zdrowia. A to, że rząd nie zmienił nic. Dyskusja. Ja to współczuję takiej pani, bo ile ona już przeżyła kataklizmów źle kierowanego państwa. Jestem jeszcze dosyć młoda, więc wolę nie wtrącać swych kilku groszy do tej sakiewki zażenowania. Milczę. Jestem tylko niemym świadkiem tych jęków. Też mam swoją historię. Jednak milczę.

Przedstawienie się zaczyna

Siedzę i słucham kilku niby-ciepłych głosów, a tak naprawdę pełnych bólu. Zaraz zapłonie ogień. Tu każdy wykrzykuje swoje myśli. Ogień. Płonie wszystko. Ludzie również sami się palą. Każdy dorzucił do ogniska swoje zmartwienie, złość, bezradność. Niczym harcerze przy blasku, wszyscy wspólnie opowiadają historyjki. Prawdziwe historie o bólu, chorobach, zmartwieniach. Jak już trwa taka rozmowa ludzie nakładają na siebie role. Bywają i główne, bywają również nieme. Teatrzyk. Zaczyna się od westchnienia, a potem już wzbiera fala krytyki. Układa się w zdania, później oskarżenia. Ktoś dorzuci do ognia kolejny kawałek smutnej opowieści. Później komentarze. Przytakiwanie. Następna osoba opowie jeszcze smutniejszą historię. I tak właśnie płonie ognisko. Iskry w oczach ludzi, rumiane policzki. Oni nie tylko ciało mają chore. Ich dusze zmęczone czekaniem na coś. Nie wiedzą na co się nastawić. Czekanie gromadzi w głowie nawet nie setki, a tysiące przemyśleń. Autoanaliza. Karta zdrowia jest już wymięta od ilości razy, kiedy ktoś chciał poznać swoje zmartwienia. Autoanaliza. Ludzie przypominają sobie co bolało ich najbardziej. Najczarniejsze chwile choroby. Płonie ogień. Samospalenie.

Zakończenie

Korytarz jest już szary. Biała farba zatraciła swą świeżość i rześkość. Tynk odpadł. Widać beton. Pleśń na suficie. Popękane ściany. Nieszczelny dach. Mucha przelatująca obok. Znaki czasu. A my trwamy tu dalej. W kolejce po nazwanie naszych zmartwień. Historia toczy się. Kurtyna nadal w górze. Ten szczęśliwy, kto nie wie co mu dolega.

Maja Przybylska

Podsumowanie artykułu

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin