Wydrukuj tę stronę
5 maj 2015

"Nie wierzyć ślepo cytatom motywującym"- o autostopowej podróży do Iraku

Dział: Wywiady
Napisane przez 
Podczas tegorocznego Festiwalu Fantastyki - Pyrkon można było podziwiać wiele ciekawych wystaw, jedną z nich była wystawa zdjęć prezentowana przez bydgoskiego fotografika Łukasza "Alkazza" Schmidta. Dokumentuje ona jakże fantastyczną i dla niektórych z nas równie nieosiągalną podróż autora na Bliski Wschód. Łukasz wraz ze współtowarzyszkąTomirą we wrześniu ubiegłego roku wybrali się autostopem do Iraku, co dokumentuje wystawa, dodatkowo poprosiliśmy aby przyblizyli nam ten fakt.

Autostopem do Iraku - wrzesień 2014

Joachim Sepalainen

Beata Opic:  Łukasz, Tomira proszę powiedzcie skąd decyzja o tak niebezpiecznym wyjeździe – mało wrażeń w domowym zaciszu?

Alkazz: Od dziecka marzyłem by choć przez chwilę poczuć atmosferę Mezopotamii. Poczuć rzekę Tygrys przepływającą pomiędzy palcami. Stąpać po ziemiach które były zamieszkane przez Asyryjczyków. Akurat tak się złożyło, że Tomira planowała podróż w okolice tych rejonów. Postanowiliśmy więc zweryfikować plany i wyruszyć razem.

Tomira: Po wschodniej Turcji podróżowałam już rok wcześniej, dla mnie nie była więc to pierwsza wyprawa w tamte rejony. Pierwsze kroki były dość nieśmiałe, podszyte niepewnością dotyczącą norm kulturowych i nastawienia miejscowych. Kurdyjska część Turcji urzekła mnie ostatecznie na tyle, że postanowiłam do niej wrócić w kolejnym roku. Od napotkanych podróżników słyszałam wiele dobrego o Kurdystanie Irackim, pozytywne doświadczenia z Turcji pchnęły mnie więc też w tamte strony. Mimo wszystko w świetle wszystkich zeszłorocznych wydarzeń z ISIS mieliśmy z Alkazzem sporo wątpliwości, czy jest to dobra decyzja. Nawiązaliśmy kontakt z kilkoma osobami mieszkającymi w Kurdystanie Irackim i te pisały nam, że region jest całkowicie bezpieczny. Kiedy jednak wypytywaliśmy Kurdów mieszkających po tureckiej stronie, ci przestrzegali nas, żeby tam nie jechać. Przejeżdżające gdzieniegdzie czołgi i informacje o nowych zamachach w Syrii i unoszący się nad nią dym, który obserwowaliśmy przemieszczając się samym pograniczem również nas nie zachęcały Ostatecznie przed przejściem granicznym z Irakiem spotkaliśmy miejscowego mężczyznę, który w płynnym angielskim poinformował nas, że sytuacja jest stabilna, tereny są ściśle kontrolowane przez armię kurdyjską, i że on sam tam bywa kilka raz w tygodniu.
Dość ciekawym i niekoniecznie szeroko znanym faktem jest to, że w Iraku są dwie granice. Kraj jest podzielony i wkraczając do niego od strony Turcji lub Iranu przekracza się najpierw granicę autonomicznego rejonu Kurdystanu. Nie wiem jak sytuacja wygląda w tej chwili (a bywa ona tam płynna), we wrześniu jednak można było wjechać tam bez żadnej wizy. Wypełniliśmy jedynie parę dokumentów i odpowiedzieliśmy na kilka pytań, które zdawały się zmierzać do tego, czy aby nie jesteśmy terrorystami lub dziennikarzami. Pogranicze z arabską częścią kraju, kontrolowaną przez ISIS jest strzeżone przez armię Kurdystanu. W całym rejonie jest też mnóstwo wojskowych punktów kontrolnych.

Nie dość, że wyjazd w tak niebezpieczne miejsca, to jeszcze autostopem – mieliście jakieś nieprzyjemności z kierowcami lub problemy ze złapaniem transportu?

A: Turcja jest jednym z najwspanialszych krajów do podróżowania autostopem. Większość kierowców wydaje się niezwykle szczęśliwa, że może komuś pomóc poznać swój kraj. Turcy i Kurdowie to niezwykle gościnne narody. Bardzo często byliśmy nie tylko podwożeni, ale i zapraszani na obiad i na noc do domu. Próby odmowy na wiele się nie zdawały.

Również w Iraku autostop okazał się niezwykle przyjemny. Czasami kierowcy zatrzymywali się, zanim zdążyliśmy unieść rękę. Kilka razy zdarzyło się, że stopa łapali nam żołnierze z punktów kontrolnych prosząc byśmy siedzieli i wypoczywali z przyniesioną przez nich herbatą.

Taka podróż bez wątpienia wiąże się z przygodami, opowiadałeś trochę o nich podczas festiwalu – opowiedz może o kilku z nich dla naszych czytelników.

A: W jedną z pięknych przygód zamienił się nasz ostatni dzień w Iraku. Droga opóźniła się przez zaproszenie na obiad, po czym przypadkiem - zamiast stopa- zatrzymaliśmy nie oznakowaną taksówkę. Nie dość jednak, że nie dane było nam zapłacić, to jeden z pasażerów uparł się, by zabrać nas do domu. Pół- Pers, pół- Kurd mieszkający z młodszym bratem (jak tam zwykle bywa- w przeogromnym domu) zaskakiwał nas na każdym kroku. Obydwaj bracia trenowali różne sztuki walki, chadzali z pistoletami w kieszeniach i urządzali sobie wycieczki na zawody sportowe do Bagdadu. Z łatwością poderwaliby niejedną kobietę, wolą jednak czytać Koran, pić herbatę, palić sziszę i gościć nieznajomych przybyszów suto zastawionym stołem. Poprosili byśmy zostali dzień dłużej: bardzo chcieliby nam coś jeszcze pokazać. Zasmuceni odmową pytają czy nie chcemy w takim razie wybrać się tam (bariera językowa utrudnia zrozumienie gdzie) dzisiaj. Było późno, my padaliśmy ze zmęczenia, ale nie odmówiliśmy. Podjechał po nas samochodem ich znajomy. Wysiedliśmy pod wzgórzami, gdzie czekało już parę innych osób. Jedni nieśli karabiny, inni piknikowe krzesełka i prowiant. Wspinaliśmy się dzikimi ścieżkami w górę: chwytając kraty przekradaliśmy się przez ciemną noc nad przepaścią. Ominęliśmy ostrożnie niewybuch leżący na drodze, aż w końcu dotarliśmy do sekretnej bazy. Między szczytami rosły zadbane grządki kwiatów i warzyw, a budynki przysłaniały drzewa figowe i orzechowce. W pomieszczeniach pochowane mieli zapasy broni i jedzenia, pewnie na wypadek wojny. Weszliśmy na dach i każde z nas strzeliło z karabinu w ciemną przestrzeń: mała atrakcja, jaką zaserwowali nam miejscowi w Iraku. Przy ognisku, pod milionem gwiazd piliśmy herbatę siedząc na dywanach, a Kurdowie śpiewali tradycyjne pieśni.

Co najbardziej Was urzekło w tamtych rejonach świata?

A: Gościnność i otwartość mieszkańców. Ciężko było przejść przez jakiekolwiek miasto nie będąc zaproszonym kilka razy na szklaneczkę herbaty i nie ucinając pogawędki z ciekawskimi przechodniami. Wielu nowo poznanych ludzi zapraszało nas do domów, gdzie byliśmy przyjmowani jak część rodziny. Spędzaliśmy czas z dorosłymi, z dziećmi, spotykając się z każdej strony z ogromnym zaufaniem. Z częścią z tych ludzi nadal mamy internetowy kontakt.

Mnie osobiście zawsze bardzo interesują relacje z ludżmi, jak Wam one się układały z Kurdami, Irakijczykami itd?

A: Układały się wspaniale, nie spotkała nas niemal żadna niemiła sytuacja. W Turcji ludzie machali nam na ulicach wykrzykując „Merhaba”, w Iraku zatrzymywali samochody, żeby zrobić sobie z nami zdjęcia. Do domów zapraszały nas nie tylko rodziny. W górskim miasteczku Kurdystanu Irackiego mieliśmy okazję spać w domu partii politycznej. Jeden z jej członków zobaczył nas wieczorem w okolicy i zaproponował miejsce na nocleg, goszcząc nas też kolację, a rano opowiadając o historii rejonu.
W innym pobliskim miasteczku zapytaliśmy przypadkowego mężczyznę o hostele. Powiedział, że wszystkie są zapełnione syryjskimi uchodźcami, nie ma jednak sensu, żebyśmy czegoś szukali, bo przecież możemy spać u niego w domu. A w domu przywitali nas dziadkowie, dwójka małych dzieci i żona, która przystroiła Tomirę w swoje piękne tradycyjne suknie.
Innego razu trafiliśmy do małej kurdyjskiej wioski w Turcji. Okolice pokazali nam przypadkowi chłopcy, którzy zabrali nas też do miejscowej szkoły. Akurat była przerwa i dzieci obskoczyły nas podekscytowane. Dostrzegli nas też nauczyciele, przez których zostaliśmy zaproszeni na herbatę do środka.

W jakim języku rozmawialiście?

A: Od czasu do czasu udawało nam się spotkać kogoś mówiącego po angielsku, zazwyczaj jednak musieliśmy radzić sobie inaczej. W Turcji nie było źle, opanowaliśmy sporo zwrotów, Tomira nauczyła się też sporo podczas swojej poprzedniej podróży po kraju. W Iraku jednak bariera językowa była kosmiczna. Mało kto znał jakiekolwiek słowo po angielsku i nawet międzynarodowe zwroty nie były rozumiane. Zostawały gesty, uśmiechy, rysunki na papierze i zapamiętywanie jak najwięcej podstawowych zwrotów po kurdyjsku, które spisywaliśmy w zeszycie.

Jak byliście postrzegani przez meszkańców, bo przecież Tomira jest kobietą a Ty mężczyzną a z tego co wiem podróże mieszane w krajach muzułmańskich są niedopuszczalne?

A: Turcja- jak na państwo, w którym dominuje Islam- jest bardzo liberalnym krajem. Nawet wschodnia część, w której spędziliśmy większość czasu jest stosunkowo otwarta i tolerancyjna. Nasi gospodarze i przypadkowo poznani ludzie wiedzieli, że nie jesteśmy małżeństwem i nikomu zdawało się to nie przeszkadzać. Podobnie otwarci okazali się Kurdowie w Iraku. Nawet jeżeli sami podążają za dość konserwatywnymi zasadami, nie znaczy to, że nie potrafią zrozumieć innego stylu życia. Myślę, że podstawą było szanowanie reguł kultury, w której się znajdowaliśmy. Nikt nie oczekiwał, że będziemy żyć wedle niej we własnych domach. W bardziej tradycyjnych rejonach i na wsiach Tomira zasłaniała włosy, oczywistym było jednak dla ludzi, że nie robi tego w Polsce.

Jak była postrzegana Tomira?

T: Myślę, że byłam odbierana całkiem normalnie. W bardziej tradycyjnych rejonach ludzie doceniali, że zakrywam włosy, czasem zaś się śmiali, że nie muszę tego robić. Ludzie cieszyli się, kiedy zauważali, że lubimy ich kraj, i że chętnie nawiązujemy kontakt. Czasem odnosiłam wrażenie, że niektórzy się dziwią, ale podziwiają sposób, w jaki podróżujemy, w tym ja, jako kobieta.

A: Potwierdzam ;-).

 Powiedz proszę jak są trktowane kobiety w tamtych rejonach, czy zaobserowałeś, że kobiety są gorzej traktowane?

A: Styl życia jest tam dużo bardziej tradycyjny. Większość osób dość szybko zawiera małżeństwa, kobiety rodzą wiele dzieci, którymi opiekują się w domu, mężczyzna utrzymuje rodzinę. Mówimy oczywiście głównie o rejonach Kurdystanu, które są dużo bardziej konserwatywne niż zeuropeizowana Turcja zachodnia. Nie wydaje mi się, żeby kobiety były źle traktowane - wielu mężczyzn traktuje swoje żony jak księżniczki, synowie całują matki w dłonie. Kobieta opiekuje się ogniskiem domowym, jest rodzicielką i karmicielką, a tej przysługuje szacunek. Oczywiście nie każdej musi to odpowiadać, na pewno jest wiele dziewcząt, które marzą o nowoczesnym stylu życia. Z pewnością znajdzie się też sporo pokrzywdzonych kobiet, trudno jednak mówić o złym traktowaniu. Realia kulturowe są po prostu inne. Autorytetem w domach jednak zawsze był ojciec.

 Może opowiedz o technicznych aspektach podróży gdzie spaliście, gdzie się myliście, co jedliście - to bardzo interesujące tematy

A: Naszym zamiarem było spanie w namiocie, ponad połowę nocy spędziliśmy jednak w gościnie u miejscowych, którym zwyczajnie nie dało się odmówić. W większych miastach zdarzyło nam się też skorzystać z hoteli, zwykle jednak nawet nie zaprzątaliśmy sobie głowy ich szukaniem. Na mycie się jest wiele sposobów jeśli braknie prysznica i akurat nie można go znaleźć na stacjach benzynowych. Jednym z moich ulubionych rozwiązań jest wykorzystanie rewelacyjnego systemu wschodnich toalet, w których zamiast papieru toaletowego jest woda, a w podłodze zamiast zachodniego sedesu dziura. Wystarczy pozbyć się ubrań i korzystać z wody do woli. Jedzenie z kolei nie jest żadnym problemem. Turcja jest pełna lokali z przepysznym i niedrogim jedzeniem, a stragany pełne są świeżych warzyw i owoców. Najcudowniejsze jednak były posiłki jedzone na dywanach z miejscowymi rodzinami. Zasiada się wspólnie na podłodze po turecku i sięga po jedzenie z niezliczonych półmisków.

Co zrobiło na Tobie największe wrażenie podczas podróży?

A: Jednym z silniejszych wrażeń było znalezienie się na drodze między Turcją i Syrią i zobaczenie ze strony tureckiej dymiących syryjskich miasteczek. Koło nas toczyło się spokojne życie, a ktoś uparcie próbował nas w tej scenerii zaprosić do domu na obiad.
Innym silnym wrażeniem było spotkanie w Iraku uciekinierów z jego arabskiej, ogarniętej wojną części. Kiedy wędrowaliśmy przez górskie miasteczko pewien mężczyzna wychynął z ubogiego domku, niemal lepianki, i machając entuzjastycznie ręką przywołał nas na herbatę. Razem z żoną i gromadką dzieci pytali ile kilometrów jest do Polski i czy myślimy, że mogą w niej zamieszkać i ile mogą kosztować bilety. Dom był niemal pusty, zamieszkały tymczasowo w drodze do „jak najdalej od wojny”. Wręczyliśmy dzieciom z jakiegoś dziwnego powodu otrzymaną od kogoś maskotkę (którą trzymaliśmy na taką okazję), a one zamiast się spierać o pierwszeństwo, przekazywały ją sobie radośnie z rąk do rąk.
Ciekawym zdarzeniem było również spotkanie pół-fińczyka, pół-kurda, byłego żołnierza Saddama Husaina który zorganizował noc przy ognisku z pysznym jedzeniem. W ogóle to była bardzo ciekawa osoba, rozbita pomiędzy Irak a Finlandię :-).

Co możecie powiedzieć na temat schematycznego postrzegania bliskiego wschodu przez nas Polaków i ludzi zachodu?

T: To bardzo ciekawy i rozległy temat, zwłaszcza, że po Turcji i Iraku pojechałam między innymi do Iranu, Emiratów Arabskich i Omanu (również autostopem). Bliski Wschód często kojarzy nam się z wojną, islamskimi fanatykami, terroryzmem i brakiem otwartości na inne kultury. I rzeczywiście, niektóre kraje w tym rejonie są ogarnięte wojną, zdarzają się terroryści, komuś może uda się spotkać fanatyka. Jest to jednak bardzo niewielki ułamek tego, jak wyglądają kraje Bliskiego Wschodu, nie dotyczy też każdego z nich. W tej chwili rozmawiamy o Turcji i Kurdystanie Irackim, które są zdecydowanie poza tymi problemami (reszta odwiedzonych przeze mnie krajów w tej samej podróży również). Bliski Wschód to 17 różnych państw i uogólniane tego, co się w nich dzieje może prowadzić to absurdu. Tym, co jednak łączy odwiedzone przeze mnie kraje w tych rejonach jest niesamowita gościnność i otwartość mieszkańców. Państwa ze stabilną sytuacją polityczną są bardzo bezpieczne. Turcję i Kurdystan Iracki bezpiecznymi czyni uczynność mieszkańców i ich pokojowe nastawienie do przyjezdnych. Istnieją oczywiście pewne problemy wewnętrzne- jak choćby konflikty między Turkami i Kurdami- nie dotyczą one jednak miejscowych i obecnie zwykle opierają się na demonstracjach, obecnych zresztą również i w Europie.

A: Mieszkam w Polsce i wstyd mi za to, jak często kultura i religia Bliskiego Wschodu jest wyszydzana. Podejrzewam, że leży to w ciasnym interesie ekonomicznym Ameryki by móc w przyszłości bezkarnie ‘zbawić’ kraje Bliskiego Wschodu z rąk fanatyków, których nie spotkaliśmy.

 Czy wyjazd był planowany od razu jako wielka foto-relacje?

A: Nie. Nie zabrałem nawet lustrzanki – choć oczywiście przygotowałem się w podstawowym zakresie kupując mały i dobry aparat na cele podróżnicze (Canon Eos M).

Wystawę można było oglądać podczas Pyrkonu, czy będzie można ją jeszcze gdzieś zobaczyć?

A: Jeśli znajdę odpowiednie miejsce, to będzie można. W tej chwili szukam galerii/kawiarni powiązanej z Bliskim Wschodem bądź Kurdystanem.

Planujecie kolejne pełne wrażeń przygody, czy póki co ostatnia podróż wystarczy na długi czas?

A: Pytanie trafia w sedno, bo podróż skończyła się tylko dla jednego z nas. Dla Tomiry była początkiem od dawna wymarzonej podróży bez ograniczenia czasowego. Pożegnaliśmy się w Turcji, po odwiedzeniu Iraku wróciliśmy wspólnie do Istambułu, by Alkazz mógł złapać samolot powrotny, a Tomira pojechała dalej.

T: po kilku miesiącach dotarła do Indii, gdzie jestem nadal i zostaję jeszcze na kilka kolejnych miesięcy. Do Polski zamierzam wrócić powoli drogą lądową, po drodze odwiedzając między innymi Bangladesz, Birmę, Tajlandię, Malezję, Laos, Chiny i kilka innych krajów.

Co się zmieniło w Waszym życiu po tej podróży? Jakieś wnioski przemyślenia?

A: Podróż niekoniecznie musi zmieniać, na pewno przysparza jednak nowych perspektyw. Każdy nowy poznany fragment rzeczywistości pozwala ujrzeć w ostrzejszym świetle te poprzednie. Pod tym kątem podróżowanie - zwłaszcza poza utartymi szlakam i - uczy naprawdę wiele. I daje świadomość, że cały świat jest naszym domem.

T: W tej chwili jestem w drodze osiem miesięcy i jest to osiem miesięcy wypełnionych niezwykłymi spotkaniami, lekcjami i doświadczeniami.

O podróży (od kilku miesięcy głównie samotnej), jej lepszych i trudniejszych momentach piszę na bieżąco na mojej stronie na facebooku i nieco mniej na bieżąco, za to bardziej dokładnie i więcej na blogu, do których śledzenia serdecznie zapraszam:
https://www.facebook.com/pages/Poza-Horyzontem/770422116352404?fref=ts

Łukasz powiedz coś proszę na temat samego tegorocznego festiwalu.J ak Ci sie podoba?

A: Na festiwal przyjeżdżam od blisko 10 lat i z każdym rokiem widzę jak się rozwija. Niesamowite jest spotkanie tylu fanów fantastyki w jednym miejscu - Pyrkon kipi pozytywną energią a w kalendarzu jest pozycją 'must be'.

Jak wiesz portal skierowany jest do młodych ludzi czy możesz im przekazać jakieś własne rady dotyczące realizacji własnych marzeń czy pasji?

A: Po prostu robić to co się chce i kocha, znaleźć odpowiednie osoby z którymi będzie można zrealizować marzenia. Nie wierzyć ślepo cytatom motywującym.

Bardzo dziękujemy za rozmowę

Łukasz „Alkazz” Schmidt.

Fotograf, grafik i przedsiębiorca. Pasjonat sztuki (wyższej i tandety), Cthulhu, kultury bliskiego wschodu i dalekiej północy, wędrówek górskich, podróży a także fantastyki. Autor kilkunastu wystaw fotograficznych, organizator skandynawskich eventów muzycznych w Poznaniu. Większość pomysłów przekuwa w czyny, a fantazje w realizacje.

Tomira

https://www.facebook.com/pages/Poza-Horyzontem/770422116352404?fref=ts

http://poza-horyzontem.blogspot.com/

Podsumowanie artykułu

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin