Wydrukuj tę stronę
24 kwiecień 2015

Fryderyki 2015, czyli nagroda niezbyt poważna...

Dział: Felietony
Napisał 
Za nami rozdanie najbardziej prestiżowych nagród polskiej branży muzycznej – Fryderyków. Jak jednak brać na poważnie taką nagrodę, jeśli nawet media muzyczne drwią z przyznania statuetki dla artystki w „niewłaściwej” kategorii…

Fryderyki – nagroda tak samo ceniona, jak i nienawidzona przez słuchaczy oraz twórców. Dla niektórych jest to wzajemne obdarowywanie się „prestiżowym wyróżnieniem” przez znajomych z branży, dla innych sztucznie napompowana i nic nieznacząca gala, jeszcze kolejne osoby twierdzą, że i tak wszystko rozdane jest „po układzie”. Jak zawsze w przypadku tego rodzaju wyróżnień, teorii spiskowych oraz słów krytyki nie brakuje. Jest ona jednak bacznie śledzona przez muzycznych maniaków.

Czego by nie powiedzieć na temat Fryderyków, można się zgadzać lub nie z sensem istnienia takich nagród, to jedna rzecz jest w tym roku nie do przeoczenia. Natalia Przybysz, artystka, do której klasy nie można się przyczepić i bez wątpienia zdolna wokalistka, otrzymała nagrodę w kategorii, która totalnie do jej twórczości nie pasuje.

Przybysz sięgnęła bowiem po Fryderyka w kategorii Album Roku. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że otrzymała ona statuetkę w kategorii rock, z którym raczej jej muzyka nie ma zbyt wiele wspólnego.

Jak wierzyć w wiarygodność mądrych „muzycznych głów”, skoro nawet w nominacjach znajduje się już tak poważny błąd, jakim jest złe przyporządkowanie gatunkowe.

Oczywiście wielkie brawa dla Natalii Przybysz za zdobycie Fryderyka i pokłony za jej twórczość, jednak czy jest się z czego cieszyć wygrywając w innej kategorii…

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin