30 lipiec 2012

Lista przebojów Jarocin Festiwal 2012

Dział: Muzyka
Napisane przez  Aziello
22 lipca zakończyła się 32. edycja festiwalu w Jarocinie, organizowanego przez agencję artystyczną Go Ahead. Impreza uważana jest za jedną z największych tego typu w Polsce. W tym roku wśród zaproszonych zespołów znalazły się takie gwiazdy jak Kult, Biohazard, Within Temptation, Lao Che czy Illusion. W ciągu trzech dni na scenie wystąpiło ponad 20 formacji muzycznych.


Jako że jest to widowisko, do którego głównych celów zaliczyć można propagowanie szeroko rozumianej muzyki rockowej oraz wspieranie młodych, wybijających się zespołów, i w tym roku uczestnicy mieli wobec imprezy spore oczekiwania. Z drugiej jednak strony, zanim jeszcze festiwal na dobre się rozpoczął, już zdążył wzbudzić spore emocje wśród części uczestników. Powiem wprost: dobór zespołów był na tyle kontrowersyjny, że sam obawiałem się, jak w porównaniu z wcześniejszymi – choćby świetną, 30. edycją – wypadnie tegoroczny Jarocin. Powodem było zestawienie wspomnianych wyżej klasyków z zespołami, których udział na festiwalu o takim charakterze wydał się dość dziwny – Within Temptation, czy Arki Noego. Mimo wszystko, oceniając całokształt imprezy mogę powiedzieć, że jestem kompletnie zaskoczony – słowa nie oddadzą jednak atmosfery i poziomu całości. Dlatego, zamiast zdawać relację z każdego pojedyńczego koncertu, postanowiłem sporządzić całkowicie autorski, w 100% subiektywny „Top 5” tegorocznego Jarocina.

Miejsce 5

Within Temptation


Jedna z dwóch tegorocznych megagwiazd, holenderski zespół Within Temptation grał drugiego dnia festiwalu i udowodnił chyba wszystkim niedowiarkom, że jego muzyka w zupełności pasuje do charakteru Jarocin Festiwalu, trafiając w gusta większości zebranych obserwatorów. Grupa dosłownie „kupiła” sobie publiczność od momentu pojawienia się na scenie około godziny 22.20. Co najciekawsze, zagrali przy tym chyba najbardziej profesjonalny koncert tegorocznego festiwalu, nie tracąc ani na moment kontaktu z uczestnikami. Rola świateł, wizualizacji i całej oprawy koncertu udowodniła tylko sceniczne doświadczenie formacji. Warto również dodać, że grali nie tylko utwory ze swoich starszych płyt (które, co tu dużo mówić, są o wiele bardziej doceniane nawet przez fanów), ale również i nowszych. Wśród piosenek, które porwały tłumy, znalazły się więc takie perełki, jak ‘Our Solem Hour’ czy ‘Mother Earth’, ale też ‘Faster’ oraz ‘Sinead’. I mimo że gotycko-metalowe brzemienie ich starych płyt mieszało się z ciężkimi do określenia, chwilami nawet mocno popowymi kawałkami z tych nowszych, głos wokalistki stanowił swoisty pomost pomiędzy tym czym grupa była, a tym, czym jest teraz. Zespół bisował, wykonując między innymi ‘Never Ending Story’, a jego występ zakonczyła pożegnalna fotografia, na której ujęto również fanów zgromadzonych na koncercie.


 

Miejsce 4

Against Me!

Muszę przyznać, że bardzo niecierpliwie wyczekiwałem koncertu tego zespołu. W tym konkretnym przypadku nie było problemów ze stwierdzeniem, czy ich muzyka nadaje się na Jarocin, czy nie. Against Me!, ze swoim charakterystycznym, lekko ochrypłym wokalem i punk rockowym brzmieniem powinien dobrze wpasować się w festiwal i dać świetny pokaz umiejętności. Moje obawy budziły jednak właśnie zdolności głosowe wokalistki, która jeszcze do niedawna pozostawała wokalistą. Kilka miesięcy temu Tom Gable, wokal i lider zespołu, ogłosił bowiem, że zaczyna przyjmować terapię hormonalną, zmieniając przy tym imię na Laura. Strach przed tym, że cała ta przemiana może stanowić tylko zmianę imidżu przy jednoczesnej utracie brzmeinia cały czas kiełkował we mnie do momentu, kiedy Laura nie zagrała pierwszej piosenki. Oprócz tego, że głos wokalistki nie uległ zmianie (nie licząc nabrania charakterystycznej, chociaż niezbyt drażniącej maniery), piosenki zyskały zupełnie nowy wyraz. Teksty, które wcześniej stanowiły po prostu kawał dobrze napisanej roboty, teraz jawiły się w nowym świetle, jako wyznanie wokalistki, co udowodniły między innymi utwory ‘I Was A Teenage Anarchist’ czy ‘Transgender Dysphorhia Blues’. Kolejnym wartym podkreślenia faktem jest to, że świetnie wykorzystali czas, który im dano - mimo tego, że ich koncert potrwał godzinę, doskonale rozgrzali ludzi przed występującymi już godzinę po nich Illusion i KSU.

Miejsce 3

Jelonek

Kiedy drugiego (i przy tym chyba najlepszego) dnia Jarocina, o 18.30 na scenę wyszedł Jelonek, nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego – ot, klasycznego „zapychacza”, który umiliłby czas w oczekiwaniu na resztę gwiazd wieczoru. Jednak po tym co zobaczyłem, wstyd byłoby mi przyznać się potem komukolwiek do podobnego rozumowania. Jelonek zabrał swoją publiczność na wspaniałą wyprawę muzyczną do świata, gdzie rock i metal mieszał się z muzyką klasyczną. Co więcej, czuć było, że sam znakomicie się przy tym bawi. Bez przerwy rzucając zapadającymi w pamięć hasłami, takimi jak np. ‘Kto nie poguje, ten kabluje’, zagrzewał publiczność do zabawy ze znakomitymi efektami. Swymi okrzykami wywołał między innymi ogromnego wężyka, ‘ścianę śmierci’ czy regularne pogo pod sceną. Nierzerwany kontakt z publicznością, odwołania do klasyków muzyki i sama charyzma Jelonka wystarczyła, by koncert ten uznać za więcej niż udany. Prócz utworów, których należało się spodziewać, takich jak ‘BaRock’ czy ‘Kraina Umarłych’, spore zaskoczenie wywołał cover utworu Bonney M ‘Daddy Cool’. Bez wątpienia na całym Jarocinie nikt nie dał tak dobrego ‘dziennego’ koncertu co właśnie Jelonek z zespołem.


 

Miejsce 2

Kult

Koncert, który Kult zagrał na zakończenie Jarocina jest ciężkim tematem do pisania. Bo w zasadzie co można powiedzieć o koncercie, o którym chyba każdy wiedział co myśleć, nim jeszcze się zaczął? Kult na swoje 30- lecie przygotował 30 piosenek, które tak naprawdę wybierali w głosowaniu internauci. Dlatego też setlista zespołu stanowiła tak naprawdę jednocześnie swoisty ‘the best of’, którego należało się spodziewać na okrągłej rocznicy. Większość z nich stanowiła zatem piosenki dobrze znane wszystkim zgromadzonym, co dodatkowo pozytywnie wpłynęło na atmosferę koncertu. Mogliśmy więc usłyszeć covery takie jak ’The Passanger’ czy ‘The House of the Rising Sun’, utwory ojca Kazika (‘Celina’ czy ‘Kurwy Wędrowniczki’) ale też i własne kompozycje grupy, te, które na przestrzeni lat wielokrotnie gościły w radiodbiornikach, takie jak ‘Krew Boga’ czy ‘Polska’. Miejsca na podium listy przebojów piosenek Kultu, zajęły odpowiednio: ‘Baranek’, ‘Arahja’ i wyżej wspomniana ‘Polska’. Jeśli czegoś zabrakło, to był to była to moim zdaniem piosenka ‘Bal kreślarzy’. Kazik jak zwykle złapał znakomity kontakt z publicznością, zachowując się spokojnie i naturalnie, udowadniając tym samym, że budowanie scenicznego imidżu w przypadku zespołów prawdziwie wielkich jest zbędne. Nawet jeśli się mylił w tekście (a zdażyło się to kilka razy) który śpiewał już przecież setki razy, nikt z zebranych nie miał mu tego za złe, więcej, dodawało to tylko autentyczności jego występowi, który zakończył się późno w nocy, która to, biorąc pod uwagę dostarczone przez Kult emocje, dla wielu okazała się zapewne bezsenna.


Miejsce 1

Lao Che

 

Tegoroczny Jarocin był trzecim miejscem w którym miałem okazję oglądać Lao Che na żywo, dlatego uważałem, że wiem, na co się piszę- poprzednie koncerty nie wywarły bowiem na mnie dużego wrażenia Lao Che było jednak czymś wyjątkowym od momentu kiedy tylko usłyszałem ich drugą płytę ‘Gospel’, uważałem przy tym, że nie za bardzo radzą sobie z koncertami. Płyta, która całkowicie poświęcona była tematyce religii zdobyła moje serce, jednak jej wersja ‘live’ pozostawiała wiele do życzenia, nawet jeśli od czasów ‘Raju’ Kaczmarskiego nie było w polskiej muzyce tak oryginalnych tekstów poświęconych ideologii chrześcijańskiej. Nie doceniłem jednak patriotycznej siły ich trzeciej płyty, ‘Powstania Warszawskiego’. Koncert na Jarocinie 2012, którego setlistę stanowiły wszystkie utwory z tejże płyty wywarł na mnie piorunujące wrażenie. Połączenie poezji wojennej, inteligentnych tesktów, alternatywnego, mocnego brzmeienia i archiwalnych nagrańz czasów II WŚ, jeśli ogląda się je na żywo, naprawdę może zachwycić. Co więcej, samo wykonanie piosenek często różniło się od tego, co znaleźć można na albumie studyjnym, co oczywiście należy potraktować jako spory plus. Nastrój, który stworzyła nie tylko tematyka, która trafiałą do chyba wszystkich zebranych, podsycały jeszcze okrzyki tłumów, które doskonale znały teksty zespołu. O tym, jak atmosfera tego koncertu porwała ludzi, świadczy bez wątpienia scena która miała miejsce już po jego zakończeniu- tłum uczestników widowiska jeszcze długo skandował pod sceną nazwę zespołu, niedając dojść do głosu konferansjerowi, który miał za zadanie podać wyniki Konkursu Młodych Zespołów. I chociaż publiczność musiała obejść się smakiem, jest to jak najbardziej zrozumiałe. Bis z jakiejkolwiek innej płyty Lao Che zniszczyłby tylko budowany tak starannie klimat najlepszego koncertu na jakim miałem okazję być w ramach ostatniej edycji Jarocina.

Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !

Podsumowanie artykułu

Aktualności

Przyjemne granie

Nauka i rozwój

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin