Pomocy!
Ostatnimi czasy modnym stały się programy z serii „rolnik szuka żony”. W niektórych mamusia szuka wybranki serca dla swojego zatroskanego syneczka. Kilka razy oglądałem, z czystej ludzkiej ciekawości, te dzieła. Powiem wam, że mają ciekawą konstrukcję. Ogólnie ciekawym wydaje się pomysł organizowania castingu na wybrankę. Kobiety nie lubią ponoć być przedmiotowo traktowane, w tych produkcjach sprowadza się je częściowo do roli przedmiotów lub zwierząt na wybiegu. Oceniamy stan uzębienia, zad, pęciny… Czy zwierzątko jest milusińskie i co jest w stanie zrobić abyśmy je właśnie wybrali. Kawalerowi uśmiechnięci oglądają i testują panie. Hmmm … panie się na to godzą z uśmiechem na twarzy.
No to wybieranko
Wyobrażacie sobie trzymać w domu np. 4 kobiety rywalizujące o względy 1 mężczyzny? Ja nie wyobrażam sobie takowej sytuacji. Tu już nie chodzi o troskę o stan wyposażenia pomieszczeń, który może ulec diametralnej zmianie po jednej z wielu damskich kłótni. Tu chodzi o własne sumienie i poczuje dobrego smaku. Mi osobiście było by złe i niezręcznie bawiąc się kilkoma kobietami – bo czym jest to innym niż zabawą? Tresując je i sprawdzają, która wyżej podskoczy. Panowie mają świetną zabawę – testują sobie zwierzaczka. Jednak oni poszukują żony czy pupila? Według mnie wybór zony sprawdza się do kupna telewizora – porównujemy różne parametry użytkowe. O to w tym wszystkim chodzi?
A taka pani po co idzie do programu?
A czemu panie chcą rywalizować o przystojniaka? Niekiedy znają go lepiej lub gorzej. Jednak czemu chcą brać udział w tym cyrku? Bo to jest cyrk. Otóż… to jest kolejny reality show, tutaj wiele rzeczy jest po prostu wyreżyserowanych. Wiele pań jest aktorkami niższych lotów. Wiele pań bierze udział w wielu tego typu produkcjach. Tutaj nie chodzi o odnalezienie miłości. Nikt nie jest zainteresowany aby narodziło się prawdziwe i szczere uczucie. Tutaj ma być show. Panie mają się kłócić, rywalizować i pokazywać na ile są gotowe… A niektóre gotowe są na wiele. Czy to dobrze? Nie wiem, ich sprawa, ich życie… Jednak mierzi mnie –cytując klasyka- „nazywanie szamba perfumerią”… Jeśli ktoś się prowadzi jak prowadzi – ok, spoko. Jednak niech nie dorabia do tego jakieś niesamowitej ideologii. Niech nie mami innych, że w tym jest coś większego, czego nie widać itp.… Po co na sile tego szukać?
Upadek jakichkolwiek wartości?
Niekiedy przysłuchując się wypowiedzią kawalerów, wybranek lub mam. Odnoszę wrażenie, iż żyje w jakimś bardzo barbarzyńskim i prymitywnym kraju. Na pierwszy plan wychodzi niemal zawsze wygląd zewnętrzny. Nie rozumiem tej fascynacji ludzkim ciałem… Tej nadmiernej fascynacji ludzkim ciałem. Staliśmy się zwierzętami. Przykładamy dużą uwagę do elementu, który jest najbardziej zmiennym, który może ulec zmianie bez względu na nasze starania. Jeśli opieramy wszystko na wyglądzie, to w momencie, kiedy on ulega zmiennie to powstaje problem… Wygląd jest ważny, ale nie dajmy sobie wmówić, że najważniejszy. Po za tym ocena wyglądu i piękna również jest bardzo subiektywna. Moim zdaniem nie ma uniwersalnego wzorcu piękna i nigdy nie będzie.
Inna sprawa, to fakt, że np. matki rozmawiają na temat kobiet, tak jak by kupowali kurę na targu. Odnoszą się do kobiet w sposób lekceważący, robią im łaskę, że mogą być z ich syneczkiem, jakże doskonałym syneczkiem. Syneczek nie ma wyrzutów sumienia, że pałaszuje sobie różne cukiereczki z bombonierki – musi w końcu wybrać ulubiony smak. Kobieta ma być ładna, grzeczna, traktować go jak niemal boga i sprzątać. Ma wszystko podstawić królewiczowi pod nos i być mu wdzięczna, że zarządza jej czasem. W ogóle, co to za pomysł aby z mamą dobierać wybrankę serca? A co synek oferuje kobiecie? Nad tym chyba nikt się nie zastanawia. W końcu synek poszukuje ciekawego mebelka… Szkoda gadać…
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !