7 listopad 2013

Studia prywatne- sposób na szybkiego i łatwego magistra?

Dział: Felietony
Napisał 

Spis treści

O co chodzi z tym szałem?

Starałem się zrozumieć dlaczego tak piętnuje się prywatne uczelnie. Naprawdę sporo złego słyszy się na ich temat. W głównej mierze traktuje się je jako przedsiębiorstwa. Ponoć nawet nie trzeba być na egzaminach – wystarczy płacić. Jednak w moim przypadku teza ta okazała się całkowicie błędna. Wiele osób było solidnie zdziwionych po pierwszej sesji… Wychodzi na to, iż państwowe uczelnie zapewniają solidniejszy tok studiów – lepszą kadrę i uczciwe podejście. Tyle tylko, iż niejednokrotnie obserwowałem jak osoby oddające puste kartki zdają egzaminy. Niejednokrotnie można było rozwiązać bezbłędnie test i go nie zdać – taki kaprys wykładowcy. Niejednokrotnie wymagano od studentów informacji „z kosmosu”. Niejednokrotnie wskazywano, iż student powinien sam znajdować błędy robione przez wykładowców podczas wykładów i je korygować – oczywiście grzecznie, wskazując, iż ten błąd wynika z faz księżyca oraz niesfornego studenckiego szumu. Najlepszym sposobem było umożliwienie wykładowcy samodzielnej poprawy na zasadzie: „ha mam was!”. Niejednokrotnie dawano odczuć, iż student jest niczym… Czy to jest wyznacznikiem udanych studiów?

Różnica?

Jest zasadnicza różnica pomiędzy prywatnymi a publicznymi uczelniami. Szanowne państwowe uczelnie mają nas za nic. Na uczelni prywatnej podpisuje się umowę, traktuje się nas z elementarnym szacunkiem i mamy możliwość sprawiedliwego roszczenia swoich praw. Nikt nie powie nam: „egzaminów nie mam – wyrzuciłam je” czy „nie chce mi się z Panią/Panem gadać”. Wykładowca nie czuje się alfą i omegą. Co do ściągania i kombinowania – wydaje mi się, iż to zależy od osób a nie typu uczelni.

 

Jednak coś na rzeczy musi być!

Mimo wszystko można trafić na uczelnie, które nastawione są tylko i wyłącznie na branie pieniędzy i produkcję magistrów i innej maści specjalistów. Daleki jestem od stwierdzenia, iż uczelnie prywatne są piękne, wspaniałe i wyjątkowe! Nie można także wskazać, iż uczelnie publiczne to ostoja chamów i sfrustrowanych naukowców. Nie zgodzę się jednak na obligatoryjny podział na uczelnie właściwe (publiczne) oraz kombinatorskie (prywatne). Wszystko zależy od konkretnej uczelni, wizji oraz zaangażowania jej władz i kadry. A Wy jakie macie doświadczenia i spostrzeżenia w tym zakresie?


Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !

Aktualności

Ciekawe filmy

Nauka i rozwój

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin