6 luty 2015

I było kiedyś Abu Haraz

Dział: Recenzje
Napisała 
Film „Abu Haraz” swoją światową premierę miał 15 maja 2013 roku. W Polsce pojawił się dopiero 29 listopada (ponad pół roku później), mimo iż został wyreżyserowany przez Polaka, a dokładnie Macieja Drygasa, który zadebiutował dokumentem „Usłyszcie mój krzyk” o samospaleniu Ryszarda Siwca.

Tytuł „Abu Haraz” jest jednocześnie nazwą małej miejscowości położonej w północnym Sudanie. Drygas opowiada o życiu jej mieszkańców. Podczas oglądania przenosimy się w rzeczywistość dotąd nam nieznaną. Można by pomyśleć, że cofnęliśmy się w czasie. W oczy rzuca się brak tak niezbędnych dla nas urządzeń i pomieszczeń. Egzystencja wsi przebiega zgodnie z naturą, a rzecz nadrzędna to wylewy Nilu. Widzimy gotujące kobiety, naukę w szkole, nabieranie wody, naradę starszych czy targ zwierząt. Bieda w niczym nie przeszkadza. Niestety spokój wioski zakłóca wieść o budowie tamy. Protesty na nic się nie zdają i konieczna jest przeprowadzka. Ludzie porzucają i burzą swoje domy, przenosząc się w kompletnie nieznane miejsce. Dla niektórych, zwłaszcza starszych osób, życie traci sens. Gubią się w obcych zakamarkach i czują się nieswojo. W tym samym czasie inni odkrywają telewizję i powoli odnajdują się w nowym otoczeniu.

"Abu Haraz" był długo oczekiwanym filmem. Na pewno warto go obejrzeć, chociażby ze względu na walory edukacyjne. Powinniśmy wiedzieć, co się dzieje na świecie. Drygas przybliżył nam nie tylko codzienne życie mieszkańców Abu Haraz, ale pokazał także przyczyny i skutki wielkiej zmiany, której musieli dokonać. Większość z nas nie jest aż tak przywiązana do miejsca urodzenia i dorastania. Natomiast bohaterowie dokumentu tracą swoją tożsamość, korzenie, wspólnotę. Opuszczają obszar, w którym ich rodziny przebywały od pokoleń i wkraczają na nowe terytorium, gdzie atrakcję stanowi telewizja. Przeprowadzka okazała się przejściem ku cywilizacji. Jednakże nic nie ma za darmo. Kultura i dawne obyczaje mogą powoli zamierać, aż w końcu słuch po nich zaginie.

Zazwyczaj filmy dokumentalne nie trwają długo. Przy "Abu Haraz" przyda się cierpliwość. Widz musi bowiem wysiedzieć 72 minuty. Uważam, że film mógłby trwać krócej, nie tracąc nic ze swojej wartości. Wystarczy obciąć lub wyrzucić parę scen i gotowe. W niektórych momentach przydałoby się również jakieś dodatkowe tłumaczenie, gdyż trudno stwierdzić, o co chodzi.

Według mnie "Abu Haraz" przeznaczony jest dla osób dorosłych i ciekawych świata, a szczególnie dla miłośników Afryki. Dzieci i młodzież raczej się wynudzą i po upływie połowy czasu zgubią wątek. Polecam go jednak wszystkim. Chociażby wtedy, kiedy nic nie idzie po naszej myśli. W końcu zawsze znajdzie się ktoś, kto ma jeszcze gorzej.

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !

Aktualności

Ciekawe filmy

Nauka i rozwój

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin