21 luty 2014

O nowej generacji i nie tylko - wywiad z Riverside

Dział: Wywiady
Napisał 
Przede wszystkim bardzo cieszę się, że przybyliście do Bydgoszczy, szczególnie w chwili, kiedy jest ciężko z frekwencją na koncertach. Zdaje się, że Wy tego nie odczuwacie?

 

Chwilowo nie. Udaje nam się przyciągać takie ilości publiczności, żeby nie wyglądało to zbyt biednie ze sceny.

Spora część trasy za Wami, jak wrażenia?

Generalnie jest to nasza pierwsza trasa od 4 lat, taka płytowa, bo po płycie jest zawsze trochę inaczej niż podczas jakichś specjalnych okazji, typu 10-lecie zespołu, więc muszę powiedzieć, że pod względem frekwencyjnym, przyjęcia, tego jak czujemy się na scenie, jest chyba zdecydowanie lepiej niż 4 lata temu. Generalnie jest bardzo pozytywnie.

Jak w Waszym odczuciu publika odebrała nowy album?

Myślę, że zawsze jest tak, że ci, którzy narzekają na nagranie studyjne, przekonują się do nich, gdy słyszą je podczas wykonywania na żywo. Jeśli chodzi o nowe utwory myślę, że zyskują bardzo przy wykonywaniu na żywo. Zwłaszcza, że formy są otwarte i możemy trochę eksperymentować i zmieniać podczas wykonywania na żywo utworów. Robić coś żeby wersja koncertowa różniła się trochę od studyjnej i to robimy właśnie na tej trasie i to z tego co zauważyłem bardzo przypadło do gustu słuchaczom.

Nowy album jest trochę lżejszy, trochę inny. Czy to odejście od metalu?

Na tym albumie odeszliśmy od metalu, bo nie czuliśmy takiej potrzeby, żeby krzyczeć teraz. Generalnie myślę, że naszą pozytywną stroną jest koncentrowanie się na melodiach. To jest to co nam najlepiej wychodzi. Nie jesteśmy jakimiś wybitnymi instrumentalistami, ale po prostu potrafimy nagrywać dobre piosenki i staramy robić się to, co nam najlepiej wychodzi i z takiego wyłożenia wychodziłem teraz, podczas komponowania nowego albumu i nie było tam miejsca na jakieś metalowe wykrzyki. Może to wynika też z faktu, że nie mam się przeciwko czemu buntować w tej chwili.

„Niewolnicy nowej generacji” – kim oni są?

To chyba każdy z nas, ale przede wszystkim są to ludzie, którzy nie są zadowoleni z życia, które prowadzą i nie są w stanie go w jakiś sposób zmienić. To ludzie, który nie mogą pogodzić przyjemności ze swoją pracą i ci, który wiecznie na coś narzekają i wiecznie mają z czymś problem. To w końcu ci, którzy tworzą pewne rytuały codzienne, czy też conocne i te rytuały nie odpowiadają im, a mimo wszystko celebrują to bardzo często. To są po prostu wszyscy ci, którzy czują się jak niewolnicy w dzisiejszych czasach.

Spełniasz się w swoim zawodzie, robisz to co kochasz. Czujesz się niewolnikiem?

Dokładnie tak jest. Ja pod tym względem jestem szczęściarzem, bo robię to co lubię dla przyjemności. Oczywiście jestem niewolnikiem pewnych schematów, typu nagrywanie muzyki w studiu i tam siedzenie w pewnych, odpowiednich godzinach, jeżdżenie potem na trasy, ale to jest akurat takie zniewolenie, które mi odpowiada i nie mam absolutnie zamiaru narzekać na tego typu schematy.

No właśnie, jeśli chodzi o nagrywanie w studiu. Trochę inaczej tym razem podeszliście do tego tematu, zrobiliście zarysy utworów, czego nie robiliście wcześniej. Dlaczego zdecydowaliście się na to tym razem?

Trochę to wynika z tego faktu, że ja zacząłem bawić się solowo w Lunatic Soul i bardziej byłem zawsze zadowolony z efektu końcowego, niż miało to miejsce w Riverside. Kiedy się tworzy na raty, kiedy tworzysz najpierw szkice, potem pracujesz nad aranżacją o wiele bardziej dokładnie, efekt końcowy jest o wiele bardziej satysfakcjonujący. To całe doświadczenie, które nabyłem w czasie tworzenia Lunatic Soul, chciałem wykorzystać też w Riverside, dlatego na samym początku założyłem sobie inne podejście do komponowania, a także nagrywania i rejestrowania tego materiału. Teraz muszę powiedzieć, że jestem nawet zadowolony.

Z Riverside pojawicie się w tym roku w mieście, z którym jesteś bardzo związany - w Węgorzewie. Dużo wspomnień pojawia się pewnie w Twojej głowie?

No spędziłem tam 25 lat swojego życia, więc trochę się wiąże z tym miastem wspomnień, nie ukrywam. Teraz pojawimy się tam po raz kolejny z Riverside na festiwalu. Ostatnio graliśmy chyba 4 lata temu i myślę, że będzie można zauważyć progres, który nastąpił przez te lata, jeśli chodzi o nasze mentalne podejście do sprawy.

Pojawicie się teraz na trasie w Stanach, zresztą to nie pierwsza Wasza wizyta tam. To w Polsce jakiś wyznacznik popularności zespołu. Jak oceniacie tutejszy i tamtejszy rynek muzyczny?

Jeszcze tego nie wiem. Jedziemy dopiero na pierwszą trasę po Stanach. Do tej pory jeździliśmy tylko na progrysywne festiwale, na których przewijają się ludzie z nadwagą w koszulkach Genessis, natomiast nigdy nie byliśmy tam na naszej własnej trasie koncertowej. Do tej pory jeżdżą tam głównie zespoły metalowe, jak Behemoth, Vader, czy Decapitated, zespoły rockowe średnio, a jeśli już to na jakieś pojedyncze koncert w jakichś pubach. My jedziemy na trasę i zobaczymy co z tego wyjdzie i dopiero po tym będę w stanie powiedzieć jak to jest. Wiem, że w niektórych pubach w Atlancie, czy Chicago bilety sprzedają się całkiem dobrze, więc jest szansa, że nie będziemy grali dla pustych sal.

Przecieracie szlaki zagraniczne, w tym także młodszym zespołom. Uważasz, że programy typy talent show pomagają kapelom, czy lepiej, gdy muzycy sami przecierają sobie szlaki do kariery konsekwentnie, ciężką pracą?

Myślę, że to jest o wiele bardziej długotrwałe, jeśli zespół próbuje sam, bez pomocy innych mediów, typu telewizja, budować swoją karierę. Telewizja jest trochę niebezpieczna, bo może doprowadzić do tego, że młody zespół osiąga w pewnym wieku sukces, a potem popularność trwa rok, dwa, trzy i kończy się jakimś totalnym krachem i zespół kończy grając gdzieś po remizach strażackich. Talent show może pomagać, tylko że w tym momencie zaczyna się robić tych programów tak dużo, że zaczyna się z nimi robić to samo co się kiedyś zaczęło dziać z Myspace i w ogóle z internetem – jeden wielki chaos jeden wielki, potężny i to, że ktoś w tej chwili wygrał talent show nikogo w tym momencie nie wzrusza. Nie jest to coś, co było kiedyś. Był tylko „Idol” i wszyscy pamiętają tych, którzy brali udział w pierwszej edycji. Teraz tych programów jest mnóstwo i przyznam szczerze, że zaczynam się w tym wszystkim gubić. W każdym razie talent show może obecnie pomóc, ale nie musi. Raczej może zaszkodzić, bo to może wpłynąć na przyszłe morale.

Unikacie coverów i nie grywacie raczej czyichś utworów. Nie lubisz sztuki odtwarzania?

Ja pamiętam od zawsze, że jak chodziłem na lekcje gry na pianinie i kazano mi zagrać coś innego, to miałem z tym wielki problem. Nie wiem, chyba po prostu nie mam na to czasu. Nie mam czasu by bawić się w covery, kiedy przez ten czas mogę skomponować jakiś swój utwór. Oczywiście gram sobie jakieś riffy i są jakieś fragmenty utworów, które mi się podobają i na których ćwiczę, ale jakoś nigdy nie kusiło mnie żeby tworzyć coś od początku do końca i grać to u nas. Graliśmy w przeszłości jeden cover z Riverside. Cover utworu zespołu Porcupine Tree, który sprawił, że potem staliśmy się „polskim Porcupine Tree”. Na razie na nic nowego się nie zapowiada. Próbowaliśmy grać coś Rush, ale po trzech koncertach trasy Europejskiej zdałem sobie sprawę, że tylko profanujemy ten numer i przestaliśmy to grać.

Udowadniacie, że ciężką pracą można osiągnąć wiele. Jakie cele wyznaczacie sobie teraz?

My cały czas konsekwentnie robimy swoje i te cele są od paru ładnych lat takie same. Z koncertu na koncert, z płyty na płytę dotrzeć do coraz większej liczby osób, ale tworząc własne dźwięki i nie podkładając się za bardzo. Na razie to przynosi rezultaty.

Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !

Aktualności

Ciekawe filmy

Nauka i rozwój

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin