Wielki brat
Pierwsze gwiazdy realisty show nie miały lekko. Osoba będąca całkowicie nieznana, po miesiącu stawała się wielką gwiazdą. Wówczas oglądalność programów tego typu była oszałamiająca. „Wielki brat”, „Bar”, „Dwa Światy” tworzonych było coraz więcej tego typu produkcji. Teoretycznie były od siebie różne, praktycznie jednak sprowadzały się do tego samego – obserwacji. Byliśmy świadkami życia innych? Teoretycznie tak. Kamera rejestruje 24h/24h. Mogliśmy więc obserwować niemalże każdy ruch i każde z wypowiadanych słów. Praktycznie jednak dostawaliśmy coś na modłe serialu telewizyjnego. Codzienne odcinki „ciekawej” i zazwyczaj burzliwej historii. Staranie montowano nie tylko sceny i wypowiedzi, ale i generowano różnego typu sytuacje. Uczestnicy świadomie, lub nie, byli manipulowani przez producentów. Znajomość ludzkiej natury była niezbędna przy tworzeniu tego typu produkcji. Już na fazie castingów dobrano osoby tak, aby wykreować rożnego typu interakcje. Dzięki umiejętnemu montażowi scen, podkreślano to, co miało zostać podkreślonej pasowało do „roli”. Uczestnicy tylko teoretycznie byli sobą… Tak naprawdę stawali się aktorami. Moim zdaniem był to początek tzw. „paradokumentów”.
Para dokumenty
Obecnie prym wiodą tzw. „paradokumenty”. Teoretycznie, nie jest to ani serial, ani film dokumentalny. Praktycznie rzecz ujmują, produkcje te mają mało wspólnego z „prawdziwym życiem”. Przedstawia się historię, które – ponoć – wydarzyły się na prawdę. Aktorzy – często widać, że pół amatorzy – mają wskazać, iż to autentyczna historia. Narrator pełni rolę pasterza tłumów. Widzowie niczym barany informowani są o tym, że Wiola jest smutna lub Andrzej się zdenerwował – tak by czasem nie przeoczyli tegoż faktu. Karmieni jesteśmy bzdurami, którym przyczepia się etykietkę „prawdziwa historia”. Co ciekawe… niektórzy wierzą, iż historie przedstawiane w ramach takich produkcji są niemal 100% odzwierciedleniem rzeczywistości – to bardzo smutne. Chociaż biorąc pod uwagę, iż jesteśmy w stanie uwierzyć, że serialowy lekarz lub ksiądz jest nim w rzeczywistości…
Po reality show czeka cię sława
Oczywiście czeka Cię sława, będziesz bardzo rozpoznawalny, szczególnie w swoim rejonie. Ludzie będą chcieli robić sobie z Toba zdjęcia oraz prosić Cię o autograf. W jednym z wywiadów Małgorzata Maier opowiada jak to było być sławnym. Negatywne wspomina swoją przygodę w Big Broterze. Oczywiście wskazuje, iż jak sama się ujrzała na ekranie telewizora nie wierzyła, że to ona. Tak materiał został zmontowany, iż sytuacje, w których brała udział zupełnie odbijały się innym echem. Ludzie zaczęli ją nachodzić, prosić ciągle o autografy, wręcz domagać się otrzymywania autografów i prowadzenia wolnych rozmów na temat przygód w reality show. Początkowo proszono ją o zrobienie wspólnych zdjęć. Z czasem ludzie podchodzili bez pytania i cykali sobie foteczki – w różnych sytuacjach, co stawało się nie do zniesienia. Pani Małgorzata nie otrzymała także wielkich pieniędzy, prowadziła kilka projektów w telewizji, ale nie była milionerem. Lidzie nie mogli uwierzyć, iż jeździ starym tico – przecież tyle zarabia i jest taka sławna wiec musi mieć możliwość kupienia nowego i to wypasionego wozu. Bohaterka wywiadu zastanawia się czy nie napisać książki na temat kulis programu. Wspomina, iż jego uczestnicy podpisują specjalną umowę, w której gwarantują ze przez x lat (bodajże 4 lata) nie będą zdradzać niczego, co związane jest z procesem produkcji. Nie trudno odgadnąć dlaczego tak to właśnie wygląda.
Czemu podglądamy innych?
Czemu czerpiemy przyjemność z podglądania życia innych? Żyjemy wieściami pochodzącymi z plotek na temat sąsiadów (nawet niedawno powstał taki paradokument), plotek na temat: kolegów, znajomych, przyjaciół lub bliżej nieznanym nam osób. Co nas obchodzi to, co ma sąsiad za płotem? Naprawdę pragniemy wnikać w jego życie towarzyskie? Interesuje nas ilu ma znajomych? Interesuje nas jak mu się układa z wybranką serca? Wychodzi na to, że tak. Ciekaw jestem czemu z takim zainteresowaniem parzymy na innych. Dla mnie te kwestie są obojętnymi. Dla mnie sąsiad może mieć na swoim ogródki wszystko co sobie zapragnie – byle nie wpływa to negatywnie na moje roślinki… Jednak znam osoby, które sterczą przy żywopłotach podsłuchując… Osoby te są w różnym wieku. Osoby nie tylko doświadczone prze czas, ale i stosunkowo młode. Interesuje ich życie sąsiadów. Wydaje mi się, iż chcą dostać potwierdzenie, iż inni żyją gorzej. Nie tylko gorzej pod kątem materialnym, ale przede wszystkim pod kątem moralnym. Oczekujemy, iż inni są gorsi… Mimo lepszego „startu” popełniają błędy. Mimo sławy, niczym się nie różnią od nas. Często czujemy się od nich lepsi. Mądrzejsi, inteligentniejsi czy też lepiej wychowani. Za sprawa narratora otrzymuje także przewagę. My „wiemy” kto co powiedział i „myśli”. Bohaterowie reality show nie mają tegoż przywileju. Chyba lubimy czuć się lepsi. Lepsi, że nie zgodziliśmy się pójść do telewizji. Lepsi, że nie chcemy prać swoich brudów na antenie. Lepsi, że nie „szmacimy się” dla pieniędzy. Tylko obserwujemy. Tylko wnikliwie badamy życie innych. Tylko wysyłamy smsy. Tylko nabijamy kieszenie innym. Jesteśmy lepsi.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !