19 luty 2014

The Sixpounder: Od występu w The Voice do nowej płyty

Dział: Muzyka
Napisał 
Zapraszamy do lektury wywiadu z pierwszym zespołem, który został wydany przez Universal Music. Kapelą, która nie boi się ryzyka w postaci występu w popularnym programie telewizyjnym - The Sixpounder!

 

Niedawno ukazał się klip koncertowy do utworu „Burn”. Czy to zapowiedź zbliżającej się płyty – może singiel?

Frantic Phil: To jest piosenka, utwór, opowiadająca o tym jak każemy wszystkim dookoła płonąć. A wszystkim hejterom, wszystkim, którzy nas cisnęli przed naszą płytą, po naszej pierwszej płycie, po moim występie w The Voice. Ci wszyscy ludzie, którzy bardzo nam chcieli wbić nóż w plecy…. to jest numer dla nich, o nich, z dedykacją specjalną – Burn! Płońcie wszyscy w pizdu… Czy to będzie singiel promujący płytę – wątpię, bo na płycie będzie jeszcze więcej, jeszcze fajniejszych numerów.

Paul Shrill: Dla mnie to jest najgorszy numer. Nie polecam, nie podoba mi się, naprawdę żałuję tego numeru.

Frantic Phil: Nie słuchaj go, on zawsze tak mówi (śmiech)

Paul Shrill: Ale są tam lepsze kawałki.

Jak postępy prac nad płytą w takim razie? Kiedy planujecie wstępnie wydanie krążka?

Paul Shrill: Planujemy zakończyć prace za około dwa tygodnie. To jest termin, który gdzieś tam jest w głowie. Wtedy chcemy skończyć. Natomiast w naszym przypadku, takiej małej kapeli to samo zakończenie prac to jest nic, bo będziemy starać się ją wydać, więc kolejnym etapem będzie po prostu szukanie wydawcy i od tego wszystko będzie uzależnione, więc ciężko powiedzieć. Chcielibyśmy żeby to było w maju – to byłby dobry termin.

Frantic Phil: Chcielibyśmy po prostu, żeby jak już zaczną się jakieś festiwale, tę płytę mieć. Fizycznie mieć materiał ograny i po prostu tę płytę ludziom dawać, ale bądźmy realistami tak jak Paweł powiedział. Jesteśmy wciąż małą kapelą i to nie jest tak, że to my stawiamy warunki. My musimy się po prostu godzić na to co nam ktoś zaoferuje. Musimy ciężko pracować, a płyta jest naprawdę warta grzechu. Mamy na niej fajnych gości, są kompozycje totalnie inne niż na pierwszej płycie, ale wciąż w naszym stylu i ja jestem z niej mega dumny i nie będę się bał powiedzieć, że to jest kandydat do tytułu płyty roku!

Kogo w takim razie usłyszymy na nowym wydawnictwie i czego możemy się spodziewać?

Paul Shrill: Nie możemy zdradzić. Wydaje mi się, że lepiej poczekać i się mile zaskoczyć, niż będzie „a dobra. No ok…”. Tak jak powiedziałem wcześniej są to goście z totalnego topu metalowego. Dla nas to jest po prostu mega zaszczyt, że spodobał się im na tyle materiał, że nie wstydzą się podpisać pod tym co zrobiliśmy. Jestem mega dumny z tych gości, ale nie zdradzimy, bo nie byłoby wtedy tego „wow”.

W takim razie jedno pytanie – polska, zagranica?

Frantic Phil: I to, i to.

Czeka Was występ na Metal Fest w tym roku. Wystąpicie u boku największych gwiazd światowego metalu. Zacieracie już rączki na ten koncert?

Paul Shrill: No kurcze, dla nas każdy koncert jest mega wydarzeniem, bo uwielbiamy grać! A tym bardziej, że będziemy obcować z takimi gwiazdami. Naszymi idolami. To jest mega przeżycie. Na Wacken mieliśmy podobnie i patrzeliśmy się po prostu jak dzieci, z wielkimi oczami. Cudowne przeżycie. Dla nas to jest po prostu mega nobilitacja, tym bardziej, że będziemy grać prawdopodobnie w sobotę, więc prawdopodobnie też z Down’em!

Frantic Phil: Mamy taki plan, że porwiemy ich wokalistę. Wiesz worek na głowę i te sprawy. Porwiemy go i będziemy mieli jeszcze jednego gościa na płycie (śmiech)!

Paul Shrill: Czekamy. Jeżeli nie będzie chciał śpiewać to już nie będzie po prostu kolejnej płyty Down (śmiech).

Teraz zagracie na małym, lokalnym festiwaliku. Co jest Wam bliższe - -granie na wielkich scenach, czy w małych klubach?

Paul Shrill: To jest skrajnie inna sprawa naprawdę. Ja na przykład mam coś takiego, że bardzo lubię grać jak jest słońce, plener, ciepły wiatr. Ale to jest kompletnie coś innego. Tutaj jest mega kontakt z publicznością, pot, łzy, emocje. Widać twarze każdej osoby. Jest inaczej. Natomiast jak jesteś na dużym festiwalu i czujesz tę moc, że po prostu pier*** w struny i ten riff leci gdzieś tam dalej w kosmos i jeszcze może gdzieś tam wioski lokalne to słyszą, to jest też zaj***ste. Więc nie można tego porównać. To i to jest fajne.

Frantic Phil: Wydaje mi się, że jako kapela staramy się być na tyle uniwersalni, że chyba… to będzie bardzo nieobiektywne, ale wydaje mi się, że odnajdujemy się tutaj i tutaj. Kochamy to i to, więc dajemy z siebie 100% i na małych koncertach i na wielkich festiwalach.

Woodstock? Walczycie, żeby tam się dostać?

Paul Shrill: Próbujemy od trzech lat. Niestety nie gramy reggae i mamy trochę ciężej. To jest nasze ogromne marzenie. Co roku się zgłaszamy i to jest mega sprawa. Występ na takiej scenie, przed taką publicznością.

Frantic Phil: Teraz jest konkurs pokaż swój teledysk na owsiaknet.pl i tam jest zgłoszony nasz nowy klip. Jeszcze przez dwa miesiące można na nas głosować i póki co jesteśmy w czołówce, więc są szanse na to, że w tym roku się uda.

Paul Shrill: Dla nas jest to marzenie i co roku będziemy męczyć Jurka żeby nas tam wpuścił!

Wspomnieliście o klipie to duże przedsięwzięcie i w jego zrealizowaniu pomogli fani! Skąd pomysł na ten klip i jak doszło do tego, że zgłosiliście się do PolakPotrafi?

Paul Shrill: Ten numer na płycie jest dla nas takim świętym gralem. Taki bardzo od serca. Jest po prostu taki nasz. Ten teledysk musiał powstać i nie ważne czy teraz, czy później. On zwyczajnie musiał powstać.

Frantic Phil: To jest po prostu hołd dla tego numeru.

Paul Shrill: Sam obraz zgadza się z tym co sobie żeśmy wcześniej założyli i nasi fani są po prostu cudowni. To są ludzie, którzy piszą do nas i oni tym żyją. I czujemy z tego ogromną radość, że gramy i to co robimy daje ludziom po prostu hobby, w sensie, że oni tym żyją i czują, że są w stanie spełnić siebie nawet pomagając nam. Naprawdę to co się wydarzyło. To, że dali nam swoje ciężko zarobione pieniądze - to jest po prostu mega! A co do PolakPotrafi to my staramy się być po prostu na bieżąco z tym co się dzieje na świecie i nie staramy się podążać drogą, która była w latach PRL’owskich itp. Po prostu patrzymy co się dzieje i szukamy ciekawych sposobów na pozyskanie sponsorów, fanów itp. No i PolakPotrafi był pomysłem Filipa. Znalazł taką formę pozyskiwania sponsorów i stwierdziliśmy „dlaczego nie”. Czemu zespół metalowy nie miałby radzić sobie w ten sposób, skoro nie ma za sobą dużej wytwórni metalowej ani nic w tym rodzaju.

Po Twoim występie w The Voice Of Poland nie pojawiały się jakieś ciekawe propozycje? Mystic, Metal Mind nie pochylili się nad Waszą działalnością?

Frantic Phil: Pojawił się Universal, który bardzo chciał mnie jako mnie, jako muzyka solowego, no ale ja poszedłem do programu z jednym celem – promocji The Sixpounder – więc opowiedziałem, że albo zespół albo nic. Toczyły się dosyć twarde negocjacje i ostatecznie udało się osiągnąć jakiś sukces, a przynajmniej tak mi się wydawało wtedy. To jest sukces chociażby dlatego, że jesteśmy pierwszym metalowym zespołem, grającym ciężką muzykę, który został wydany przez Universal. To było dla nas sporym sukcesem, a jeśli chodzi o mnie i The Voice to myślę, że można było iść gdzie indziej albo do Must Be The Music, gdzie też byliśmy w sumie i to w tym samym okresie, bo dostaliśmy się tu i tu…

Ale postanowiliście się wycofać z Must Be The music, dlaczego?

Frantic Phil: To było tak, że ja dostałem się do The Voice Of Poland i dostaliśmy się do MBTM i to był była kwestia czy to, czy to.

Paul Shrill: Groziły nam kary umowne, więc musieliśmy zdecydować, który program wybieramy. W przypadku Must Be The Music była to jedna z pierwszych edycji i ten program nie był jeszcze pełen takich oryginalnych jednostek, a były tam postaci, z którymi my nie chcielibyśmy być utożsamiani, więc stwierdziliśmy, że damy Filipowi szansę bo ma zaj***sty wokal i będzie nas godnie reprezentował. To się stało i nie żałujemy tego. Jesteśmy zadowoleni, że to wszystko tak się potoczyło.

Dało Wam kopa, czy to był tylko chwilowy szał?

Paul Shrill: W sumie nie. Powiem Tobie, że nic takiego się nie działo. My robimy swoje, gramy itp. Nie wiem, przynajmniej ja nie odczułem jakiegoś „kopa”.

Frantic Phil: Dzisiaj jest tak, że wszyscy żyją Facebookiem i myślą, że on jest faktycznie jakimś wykładnikiem pewnego pokroju, że jeśli ktoś ma dużo like, udostępnień, czy dużo kliknięć, to już jest ten sukces. Wydaje mi się, że przez to, te programy też żyją na Facebooku, ludzie głosują, klikają itp. więc te kapele nabijają like, ale to jest wciąż kliknięcie od ludzi, którzy na koncerty nie chodzą, którzy płyt nie kupują i to są wirtualni ludzie. My mamy po prostu swoich wiernych fanów, którzy wspierają nas tak czy owak i nie wypięli się na nas przez to, że się tam pojawiliśmy.

Paul Shrill: Ogromnym sukcesem jest dostęp do szerszego grona ludzi. Te programy dały nam tę możliwość. Pokazania się osobom, które nie koniecznie słuchają metalu. To jest zaj***sta forma reklamy dla nas, więc nie możemy tego żałować. Mnóstwo ludzi nas poznało, zobaczyło „wow mega wokal. Ma kapelę, a ja o niej nie wiedziałem, bo skąd? Skąd w tym kraju można o czymś takim wiedzieć?” Jeszcze w dodatku o kapeli, która nie jest w wytwórni…

Frantic Phil: Super przeżycie!

Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !

Aktualności

Przyjemne granie

Nauka i rozwój

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin