Oglądając tą przezabawną komedię można się naprawdę odprężyć, oderwać od codziennych problemów i poczuć magię Świąt Bożego Narodzenia. Film daje również nadzieje, że w wigilijny wieczór naprawdę mogą zdarzyć się cuda… Tak oto rozpustny Święty Mikołaj ( w tej roli wystąpił jak zwykle znakomicie grający Tomasz Karolak) do tej pory wciąż niedojrzały chłopiec szukający zabaw i rozrywki staje się prawdziwym mężczyzną i głową rodziny. Okazuje się również, że mała dziewczynka z domu dziecka potrafi stopić lód w sercu prawdziwej królowej śniegu - bezwzględnej dyrektorki rozgłośni radiowej, która każe swoim pracownikom pracować nawet w Wigilię. Historia prezentera radiowego Mikołaja Koniecznego i nieco zakompleksionej Doris daję nadzieje w to, że prawdziwa miłość naprawdę istnieje. Jakub Jankiewicz w roli Kostka, synka Mikołaja Koniecznego spisał się na medal. Zagrał cudownego, niezwykle zżytego z ojcem chłopca, który na wszystko ma zawsze gotową odpowiedź i w każdej, nawet najbardziej trudnej sytuacji (nawet gdy musi jeść na wigilię frytki!) nie traci swojego optymizmu. Zarówno on jak i Julia Wróblewska w roli dziewczynki z domu dziecka – Tosi przez swoją grę aktorską nadali tej komedii niezwykłego i jedynego w swoim rodzaju wyrazu. Najbardziej spodobała mi się jednak historia negocjatora policyjnego, w którego rolę wcielił się Piotr Adamczyk. Próbuje on za wszelką cenę ratować swoje wiszące na „włosku” małżeństwo. Dialogi, które prowadzą skłóceni małżonkowie są przezabawne i dowcipne, a jednocześnie dzielące ich problemy są tak bliskie każdemu z nas, że oglądając film przychodzą do głowy myśli typu: „no tak, przecież u mnie jest dokładnie to samo!”
Myślę, że twórcom filmu udało się wprowadzić widzów w bożonarodzeniowy klimat również dzięki scenografii i muzyce. Choinki i świąteczne ozdoby w centrach handlowych, oświetlone bożonarodzeniowymi lampkami ulice miast oraz rozbrzmiewające zewsząd świąteczne piosenki i kolędy sprawiły, że w mig przeniosłam się myślami do innej rzeczywistości.
Godny pochwały jest również komizm sytuacyjny i słowny. Kochanek w stroju Mikołaja schodzący po rynnie, niczym prawdziwy Święty Mikołaj, niespełna umysłu dziadek śpiewający w niebogłosy kolędy w samochodzie, papka pierogowa lądująca w koszu i frytki z ketchupem jedzone na wigilię przez Mikołaja i Kostka, czy pościg św. Mikołaja za złodziejem telefonu komórkowego to tylko jedne z niewielu sytuacji, które zapadają w pamięć. Równie śmieszne są niektóre słowa wypowiadane przez bohaterów: „urwał nać” albo „wędzony łoś”, czy 6/5 społeczeństwa sypia ze sobą przed ślubem – te i wiele inne zabawne teksty naprawdę poprawiają humor!
Listy do M, to dobra polska komedia, jedna z lepszych jakie widziałam. Znakomita gra aktorów, cudowny świąteczny klimat śmieszne, ale i wzruszające sceny oraz happy and każdej przedstawionej historii dają nadzieję, że życie nie jest takie złe, jak nam się nieraz wydaje.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !