Thor jest bóstwem zamieszkującym Asgard. Jego najbardziej charakterystycznymi atrybutami jest młot (Mjolnir) oraz pas siły – w filmie motyw pominięty. Cechuje go nadludzka siła oraz zdolność latania. Obok Odyna jest on najpotężniejszym z bóstw Asgardu.
Nie będę opowiadał całości filmu – przyjemność poznania akcji pozostawiam wam. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na klika kwestii, które szczególnie utkwiły mi w pamięci. Przede wszystkim jest to początek filmu – rodem z Władcy Pierścieni. Przez cały film nie można narzekać na niedobór akcji – ciągle się coś dzieje. Film naszpikowany jest wieloma śmiesznymi scenami – widać, że twórcy nie podchodzili do niego z wielką powagą. Naprawdę można nie raz się zaśmiać – a to połączone z akcją daje dobrą mieszankę. Smaczkami są sceny spotkania po latach Thora z Jane, szalony naukowiec Erik Selvig, przemiany Lokiego podczas rozmowy z Thorem (Kapitan Ameryka the best!), wizyta Thora w metrze czy znajomy z randki z Jane.
Film naprawdę jest godny uwagi dla osób, które lubią komiksowe klimaty i potrafią popatrzeć na życie z przymrożeniem oka. Oczywiście nie jest on bez wad. Moim zdaniem Thor jest strasznie plastikową postacią – taki dobry, niezwyciężony, szlachetny i zakochany ahhhhh. Zdecydowanie bardziej interesującym jest Loki – trudno drania zrozumieć i zobaczyć co mu siedzi w tej plugawej głowie. Osobiście uwielbiam takie typy w filmach! Wielkim minusem była także końcowa walka… Thor nawet się nie spocił… Naprawdę można byłoby to jakoś rozwinąć, dodać troszkę dramaturgii… Chociaż scena w metrze nadrobiła wiele braków ;]
Podsumowując – zapraszam do kina, warto!
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !