Tym razem postanowiłem się przyjrzeć pewnej dziwnej polskiej praktyce, która to polega na premiowaniu właściwie zrobionej roboty. Mówiąc jaśniej… Jeżeli pan x dotrzyma warunków zawartych w kontrakcie to należy mu się premia (oprócz wynagrodzenia). W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę, że skupiam się na sytuacji, kiedy to wysokość wynagrodzenia nie jest tylko i wyłącznie związana z procentowym wyrobieniem normy (niektóre kontrakty tak mają). Mówię o fakcie, kiedy za wykonanie pracy odbiera są gigantyczne nagrody. Fakt ten dziwi mnie dodatkowo wtedy, kiedy pan x wykonuje zlecenie z opóźnieniem… Stało się już tradycją, że za wykonanie wielkich projektów otrzymuje się nagrody – premia za wywiązanie się ze swoich obowiązków, też tak bym chciał. W „zwykłym” świecie, za wykonanie pracy przysługuje nam pensja – nikt nie myśli dodatkowo nas nagradzać, tylko i wyłącznie za to, że nie wzięliśmy łapówki, nie wygenerowaliśmy dodatkowych kosztów czy też nie podłożyliśmy bomby. Sprawa jest tym bardziej smutna, iż te nagrody osiągają gigantyczne rozmiary i często mają wymiar bardzo nieetyczny – są nieprzyzwoicie wysokie. Pomijam już fakt, kiedy inwestycja kończy się z opóźnieniem, podczas jej realizacji wystąpiło bardzo wiele błędów, a i tak prezesi odbierają nagrody – nie ważne, że wybudowana droga po 2 tygodniach została zamknięta.